Światowe media obiegła wczoraj informacja o rzekomym zamachu na irańskiego prezydenta, Mahmuda Ahmadinejada, do którego miało dojść w mieście Hamadan, 400km od Teheranu. Agencja Reuters, serwis msnbc.com, czy telewizja Al-Arabija poinformowały, jakoby w konwój prezydencki zmierzający na stadion sportowy w Hamadanie ktoś rzucił granatem, raniąc przy tym kilka osób. Informację natychmiastowo zdementował rząd Iranu oraz naoczni świadkowie (będący rzekomymi poszkodowanymi), mówiący o małym wybryku, jakim było rzucenie petardą w jeden z samochodów. Incydent w żaden sposób nie przeszkodził w konwoju, prezydent Ahmadinejad zgodnie z planem wygłosił swoje przemówienie, a domniemany „zamachowiec” został aresztowany – jest nim najprawdopodobniej działacz opozycyjny.
Zwolennicy Mahmuda Ahmadinejada nie mają złudzeń, iż nagłaśnianie faktów takich jak ten incydent ma na celu jedynie wywołanie fali strachu i przekonania, jakoby polityka Iranu spotykała się z napiętnowaniem z każdej strony. Rzeczywistość jest jednak diametralnie inna, a nieugięta postawa prezydenta Ahmadinejada wobec gróźb USA i Izraela nie zmienia się od samego początku jego prezydentury.