W tym roku niektórym z nas już dziesiąty raz przyszło pojawić się w Warszawie na narodowym święcie, aby zaakcentować na nim obecność radykalnego nacjonalizmu. To jeszcze nie pora na dogłębne porównania, chociaż realia z czasów marszu w 2009 roku zostały szkicowo porównane z warunkami dzisiejszymi w osobnym tekście, powstałym z okazji dziesięciolecia portalu Autonom.pl. Z roku na rok jednak widzimy jak zmienia się tzw. „środowisko narodowe” w Polsce i rzeczywistość, w jakiej przyszło mu funkcjonować. Gdzieś w jego obrębie funkcjonujemy my – radykalni nacjonaliści, przez niektórych może nawet niechciani i nielubiani, ale wbrew malkontentom ewidentnie widoczni i jaskrawo akcentujący swój patriotyzm i doktrynę. Bez cenzury, bez poprawności, ani kroku w tył. Zupełnie jak Czarny Blok na Marszu Niepodległości.
Tradycyjnie już ostatnia faza przygotowań do Marszu upłynęła pośród płaczliwej nagonki lewacko-liberalnych mediów oraz kłód rzucanych pod nogi przez służby państwowe. Co prawda atmosfera nie była aż tak gęsta jak rok temu, kiedy w 100. rocznicę odzyskania niepodległości PiSowski p-rezydent usiłował zawłaszczyć lata pracy środowisk niezależnych od rządzącego układu, a służby szalały aby wyeliminować z obchodów każdego, kto mógłby wytknąć tę hipokryzję, jednak nie udało się uniknąć przeszukań, nalotów, czy wręcz prewencyjnych zatrzymań pod absurdalnymi zarzutami – jak np. zatrzymania w związku z rzekomymi podejrzeniami o przestępstwa z art. 163, który powoli staje się wygodnym zastępstwem dla szantażowania nacjonalistów artykułami 256 i 257 kk. Z okazji naszego święta w tym roku środowisko nie zdołało zorganizować dużej konferencji, czy ogólnodostępnego koncertu nacjonalistycznego, co niestety jest skutkiem uporczywego nękania przez władzę i służby nie tylko w okresie przed 11 listopada.
Nalotami przed tegorocznym Marszem dotknięta została również formuła i oprawa Czarnego Bloku. W lepkich łapskach agentów specjalnej troski znalazła się część oprawy Bloku, a osoby wspierające ideę radykalnego bloku na Marszu Niepodległości zostały częściowo wyłapane podczas ostatniej doby przed wydarzeniem, na miejscu w Warszawie oraz na trasach wlotowych. Część z nich otrzymała godne pożałowania wyjaśnienia, inni z kolei usłyszeli rozbrajająco szczere wyznania, jakoby służby z ich miasta wytypowały akurat ich do zatrzymania „bo tak”, bez względu na okoliczności czy zaistnienie winy lub jej brak.
Ci, którzy mimo wszystko dotarli na miejsce zbiórki pod hotelem Novotel, zaprezentowali się jako godni następcy i zastępcy organizatorów Czarnego Bloku. Gwoli wyjaśnienia, był to trzeci Czarny Blok będący osobną, zorganizowaną inicjatywą, natomiast formuła czarnego bloku jako takiego (formy demonstracji) jest obecna na Marszu Niepodległości od wspomnianego 2009 roku i przez te wszystkie lata pozostało w nim to co najlepsze – bezkompromisowy radykalizm haseł, spójna i przyciągająca oko forma wizualna oraz trzeźwa manifestacyjna dyscyplina, która tym bardziej była zauważalna, im więcej dookoła Bloku kręciło się PiSowskiej szurii, patologicznych wyrzutków pod wpływem alkoholu oraz innych środków odurzających, czy niedzielnych „patriotów”, których udział w marszu ograniczył się do wykrzykiwania wyświechtanego „a na drzewach zamiast liści…”.
Blok sformowany, jak co roku, z banerem przewodnim na czele (aczkolwiek geometria Bloku oraz ułożenie banerów zmieniały się, zależnie od szerokości ulic) wyruszył niecałe 10 minut po rozpoczęciu Marszu. Przez większość trasy czoło stanowiły dwa banery: „Autonomiczni Nacjonaliści – Praca – Naród – Sprawiedliwość – Narodowy Syndykalizm” oraz antysyjonistyczny baner Autonomicznych Nacjonalistów Stalowa Wola „Polish Intifada” budzący najwięcej zainteresowania, szczególnie ze strony osób noszących na ubraniach plakietki Rot Niepodległości, sprzeciwiających się ustawie 447 i żydowskim roszczeniom wobec Polski. Nad Blokiem powiewały znienawidzone przez układowiczów z systemem krzyże celtyckie, falangi, „Strassery”, flagi gości z zagranicy oraz oczywiście barwy narodowe.
Repertuar okrzyków był jak co roku szeroki, ponieważ od samego zarania ruchu AN oraz udziału bloku radykalnych nacjonalistów w obchodach 11 listopada jednym z założeń było poszerzenie tematyki obchodów – biernego wyznawania uczuć patriotycznych – o aktualne sprawy Narodu i bieżące bolączki. W tym roku skandowano m.in. „godna praca, godne życie”, „uniwersytety wolne od marksizmu”, „ani Putin ani zachód, praca w Polsce dla Polaków”, „Europa nasza, Europa czysta, nadchodzi wielka rekonkwista”, „przodków czyny pamiętamy, świętą Polskę wysławiamy”, „szkoły wolne od zboczeńców”, „wolność słowa dla nacjonalistów”, „dość represji politycznych”, „PiS, PO – jedno zło”, „USA imperium zła”, nieśmiertelne „nadchodzą, nadchodzą nacjonaliści” oraz inne. Kilkukrotnie w bardziej żołnierskich słowach pozdrawiano sprzedajne media, obecną władzę i służby oraz fajtłapy z tzw. „antify”.
Ze względów praktycznych Czarny Blok został rozwiązany jeszcze na Moście Poniatowskiego, a samo rozwiązanie zostało poprzedzone spaleniem unijnej szmaty przez nieznanych sprawców, racowiskiem oraz intensywnym skandowaniem okrzyków. Część uczestników udała się bezpośrednio z powrotem do swoich miast, część udała się na zasłużoną integrację m.in. z kolegami z Bułgarii, czy ze wschodu. W świetle zaistniałych represji oraz ogólnego klimatu politycznego jaki zapanował w naszym kraju, Czarny Blok na Marszu Niepodległości funkcjonował absolutnie poprawnie, był w dalszym ciągu jak co roku rozpoznawalnym elementem obchodów i mimo skromniejszej, przetrzebionej działalnością służb liczby manifestantów, osiągnął swój cel. Osobne słowa uznania należą się młodym organizatorom i koordynatorom Bloku oraz osobom, które wzięły na barki ciężar organizowania kolumny w kolejnych latach na kolejnych Marszach Niepodległości. Do zobaczenia za rok!
SC