Jak podaje agencja Reuters, w wypowiedzi dla Army Radio, była izraelska minister sprawiedliwości, a przy okazji zbrodniarka wojenna (oskarżona o ludobójstwo w Gazie) Tzipi Livni oświadczyła, że broń dostarczana przez Rosję do Syrii może dostać się w niepowołane ręce w Syrii lub Libanie, po czym zostać wykorzystana do ataku na Izrael.
Rosyjska dostawa przeciwokrętowych pocisków manewrujących Yakhont (ros. Яхонт – pl. rubin lub szafir) została w piątek potępiona przez USA i Izrael. Wyrażono również obawę w związku z możliwością dostawy z Rosji do Damaszku zaawansowanego systemu obrony przeciwrakietowej S-300 – między wierszami można wyczytać obawę terrorystycznego tandemu USA-Izrael, iż ewentualna ostateczna interwencja w Syrii może nie być wcale taka łatwa.
O ile Izrael oficjalnie nie bierze strony w syryjskim konflikcie pomiędzy prawowitą władzą z prezydentem al-Assadem na czele, a sterowaną i dozbrajaną z zachodu fanatyczną Wolną Armią Syrii, o tyle zarówno zachodnie jak i izraelskie źródła donosiły o nalotach Israeli Air Force na cele w Syrii, rzekomo będące magazynami broni przeznaczonej dla libańskiego Hezbollahu – jednej z grup, których najbardziej obecnie obawia się izraelski reżim.
„To nie jest zwykłe oręże (…) i dlatego na światowych siłach, w tym na Rosji, leży odpowiedzialność za niedostarczanie ich” – stwierdziła Livni, była minister w kraju, który jest największym na świecie beneficjentem dostaw nowoczesnych technologii wojskowych rodem z USA.
Izrael również ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził wyprowadzenia w tym miesiącu ataku na magazynowane pod Damaszkiem pociski pochodzenia irańskiego, w związku z podejrzeniami Mossadu, jakoby te pociski miały trafić w ręce Hezbollahu. Z kolei Amos Gilad, wysoko postawiony urzędnik armii izraelskiej z rozbrajającą szczerością stwierdził, że zarówno S-3oo jak i Yakhont’y mogą w rękach Hezbollahu być zagrożeniem dla sił izraelskich i amerykańskich: „jeśli Hezbollah i Iran wspierają Syrię i popierają Assada, to dlaczego (Assad – przyp.) nie miałby przekazać broni Hezbollahowi? Nie trzeba być ekspertem wywiadu, to logiczne” – stwierdził Gilad w telewizyjnej rozmowie w programie Meet the Press.
Zastanawiające jest, do jakiego stopnia bezczelne staną się wypowiedzi izraelskich „autorytetów”, skoro wysoko postawiony oficjel pokroju Gilada bez żadnego zażenowania stwierdza, że system obrony przeciwrakietowej (=oręże wybitnie defensywne) umiejscowiony w Damaszku może być zagrożeniem dla sił Izraela i USA. Nasuwa się pytanie: a co takiego siły Izraela i USA mają zamiar robić nad stolicą Syrii..? Nieść „demokrację”?
na podstawie: reuters.com