Izraelskie władze postanowiły wycofać się z części obostrzeń wprowadzonych wobec muzułmanów chcących pomodlić się w meczecie Al-Aksa, i zdecydował się na demontaż wykrywaczy metalu przy wejściu na Stare Miasto w Jerozolimie. Tym samym sukces odnieśli protestujący Palestyńczycy oraz przedstawiciele wszystkich wyznań religijnych. To jednak nie koniec kłopotów syjonistów w regionie Bliskiego Wschodu, ponieważ demonstrujący w Jordanie domagają się zamknięcia tamtejszej ambasady Izraela.
Ubiegłotygodniowe protesty przeciwko obostrzeniom związanym z jednym z najświętszych miejsc islamu miały gwałtowny charakter, przynosząc żniwo w postaci jedenastu ofiar po stronie palestyńskiej i pięciu po izraelskiej. Muzułmanie sprzeciwiali się możliwości wstępu do meczetu Al-Aksa jedynie dla osób przekraczających pięćdziesiąty rok życia, a także instalacji wykrywaczy metalu przy wejściu na Stare Miasto w Jerozolimie, po tym jak w 14 lipca w strzelaninie zginęło dwóch izraelskich policjantów oraz trzech Izraelczyków pochodzenia arabskiego.
Przeciwko naruszeniu konsensusu dotyczącego zabytkowych miejsc kultu religijnego protestowali także przedstawiciele innych wyznań, w tym przedstawiciele Kościołów chrześcijańskich działających na Ziemi Świętej. Ostatecznie syjonistyczne władze zdecydowały się na demontaż wykrywaczy metalu, które mają zostać zastąpione przez mniej uciążliwe i „nowoczesne środki bezpieczeństwa”. Przywódcy religijni Palestyńczyków mają teraz wydać specjalny raport dotyczący tego, czy zakończony zostanie bojkot izraelskich obostrzeń.
Nieoficjalne doniesienia mówią o tym, iż Izrael zdecydował się na likwidację wykrywaczy metalu nie tylko z powodu palestyńskich protestów, ale także w zamian za wydanie izraelskiego ochroniarza zatrzymanego przez władze sąsiedniego Królestwa Jordanii. Został on aresztowany po tym, jak w niedzielę zastrzelił on na terenie ambasady Izraela w Ammanie siedemnastoletniego jordańskiego pracownika firmy meblarskiej oraz przypadkowego przechodnia, a całe wydarzenie zostało obłożone przez Izrael embargiem informacyjnym.
Od poniedziałku w jordańskiej stolicy trwają więc protesty Arabów, którzy domagają się zamknięcia izraelskiej ambasady i zerwania porozumienia z tym krajem, zawartego w 1994 r. i niezwykle niepopularnego wśród jordańskiego społeczeństwa solidaryzującego się z Palestyńczykami.
Na podstawie: maannews.com, presstv.ir, polskieradio.pl.