Amerykański prezydent Donald Trump przybył wczoraj z niezapowiedzianą wizytą do Iraku, gdzie spotkał się z żołnierzami w jednej z baz Stanów Zjednoczonych umieszczonej niedaleko Bagdadu. Z tego faktu niezadowoleni są jednak iraccy politycy i liderzy tamtejszych milicji walczących z Państwem Islamskim, którzy przypomnieli Amerykanom, iż czas okupacji ich kraju już się skończył, a przyjazd Trumpa bez uprzedzenia jest naruszeniem irackiej suwerenności.

Samolot z amerykańską głową państwa na pokładzie wylądował wczoraj w bazie lotniczej, znajdującej się na zachód od Bagdadu. Nieopodal irackiej stolicy Trump spotkał się więc z amerykańskimi żołnierzami stacjonującymi w Iraku, jednak przez trzy godziny swojego pobytu na terenie Iraku nie rozmawiał bezpośrednio z żadnym przedstawicielem tamtejszego rządu. Zaplanowane wcześniej spotkanie z irackim premierem Adil Abd al-Mahdim zostało bowiem odwołane i skończyło się jedynie kontaktem telefonicznym.

Niezapowiedziana wizyta Trumpa w Iraku wzbudziła duże kontrowersje wśród tamtejszych polityków, dlatego część z nich domaga się nawet zwołania specjalnej sesji irackiego parlamentu, który miałby zająć się kwestią naruszenia suwerenności tego państwa. Przedstawiając tę propozycję szyicko-lewicowy sojusz Saairun podkreślił, iż amerykański prezydent powinien wiedzieć na ile może sobie pozwolić, stąd należy mu przypomnieć, że okupacja Iraku przez USA dobiegła już końca.

Rywalizujący z Saairun blok Bina ma podobną opinię na temat wizyty Trumpa w Iraku, nazywając ją pogardą dla irackich władz, a także demonstrację wrogości wobec obecnej irackiej władzy. Z takim stawianiem sprawy nie zgadza się jednak sam rząd, który twierdzi, iż był poinformowany o wizycie miliardera w Iraku, przy czym telefoniczna rozmowa Mahdiego z Trumpem była efektem rozbieżności dotyczących organizacji ich bezpośredniego spotkania.

Oburzenia wizytą Trumpa nie kryją także szyickie milicje, walczące dotąd głównie z Państwem Islamskim. Przedstawiciele Brygad Hezbollahu podkreślili, że suwerenność Iraku została osiągnięta nie za pośrednictwem amerykańskich baz, lecz poprzez przelewanie krwi przez męczenników i irackie siły oporu. Milicje zapowiedziały, że teraz będą skupiały się na wypchnięciu z ich kraju Amerykanów, zaś priorytetem będzie poprawa relacji z sąsiednimi państwami na czele z Syrią.

Na podstawie: aljazeera.com, presstv.com.