Postawienie na tak zwaną energię odnawialną okazuje się być zawodne. W ostatnim czasie przekonuje się o tym zwłaszcza Francja. Musiała ona ponownie uruchomić swoje elektrownie węglowe, bo w przeciwnym razie nie byłaby w stanie zaspokoić krajowego zapotrzebowania na energię. Warto zaznaczyć, że na ogół wznawiają one produkcje w okresie zimowym, gdy zużywa się największą ilość prądu.

Zwiększone zużycie energii dostarczonej z tradycyjnych elektrowni węglowych można było odnotować zwłaszcza 17 września. Właśnie w ten dzień zaspokoiły one dwa procent francuskiego zapotrzebowania na prąd. Co prawda liczba ta nie jest oszałamiająca, ale jej percepcja zmienia się po wzięciu pod uwagę szerszego kontekstu. Mianowicie wrzesień nie jest miesiącem grzewczym, a właśnie w zimie rośnie zapotrzebowanie na energię.

Ogółem we Francji istnieją wciąż tylko cztery elektrownie węglowe. Są one uruchamiane właśnie w zimie, aby możliwe było zaspokojenie krajowego popytu na energię. Przedwczesne wznowienie działalności przez te obiekty spowodowało zresztą, iż Francja musiała obejść normy dotyczące zanieczyszczenia powietrza. A i tak nie była w stanie w pełni zaspokoić potrzeb odbiorców prądu.

Elektrownie węglowe uruchomiono, ponieważ odnawialne źródła energii nie były w stanie dostarczyć oczekiwanej mocy. Problemy techniczne spowodowały wyłączenie części reaktorów w elektrowniach atomowych, z kolei pogoda okazała się być przeszkodą dla pozyskiwania prądu z elektrowni wiatrowych. W ubiegłym tygodniu te ostatnie były zresztą odpowiedzialne za wyprodukowanie zaledwie 2 proc. francuskiego koszyka energetycznego.

Dziennik ekonomiczny „Les Échos” zauważa, że Francja nie mogąc zaspokoić swojego zapotrzebowania musiała importować energię z sąsiednich Niemiec. Tymczasem elektrownie pracujące na terenie Niemiec emitują dużo większą ilość dwutlenku węgla. Zdaniem gazety cała sprawa pokazała zawodność odnawialnych źródeł energii, a także pozorność jej zalet pokazywaną przez ekologów.

Na podstawie: lesechos.fr, valeursactuelles.com.