Były boliwijski prezydent Evo Morales otrzymał azyl polityczny w Meksyku i po rezygnacji z pełnionego urzędu odleciał specjalnym samolotem do tego kraju. Tymczasem jego zwolennicy nie zamierzają biernie przyglądać się zamachowi stanu, stąd od wczoraj demonstrują w największych miastach Boliwii i atakują posterunki policji stojącej po stronie puczystów.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin pojawiały się sprzeczne informacje dotyczące pobytu Moralesa, który w niedzielę wieczorem zrezygnował ze swojego urzędu pod naciskiem opozycji i dowódców wojskowych. Co prawda obalony prezydent Boliwii komunikował się ze światem za pośrednictwem sieci społecznościowej Twitter, lecz część mediów donosiła o wydanym za nim nakazem zatrzymania, czemu zaprzeczyła jednak oficjalnie boliwijska policja.
Ostatecznie okazało się, że Morales ukrywał się na farmie jednego z członków związków zawodowych rolników, stąd poczuł się jak w czasach, gdy sam był jednym ze związkowców. Przy okazji oskarżył on centroprawicową opozycję o przeprowadzenie zamachu stanu, zaś przede wszystkim złożył wniosek o udzielenie mu azylu politycznego w Meksyku. Tamtejsze władze przychyliły się do tej prośby, stąd w poniedziałek Morales specjalnym samolotem należącym do meksykańskiego rządu odleciał z miasta Chimore.
Z obaleniem swojego lidera nie zgadzają się jego zwolennicy. Wczoraj mieszkańcy miasta El Alto w stołecznym departamencie La Paz wyszli na ulice, co spotkało się z ostrą reakcją aparatu represji. Policja użyła bowiem ostrej amunicji, w wyniku czego rany odniosło dwóch mężczyzn i młoda kobieta. Ponadto w kilku innych miejscowościach wyborcy Moralesa zniszczyli policyjne posterunki, dlatego wojsko zapowiedziało przyłączenie się do funkcjonariuszy w celu zachowania porządku w kraju.
Na podstawie: telesurenglish.net, reuters.com.
Zobacz również: