Wczoraj w stolicy Iranu odbyły się protesty związane z omyłkowym zastrzeleniem ukraińskiego samolotu pasażerskiego, podczas których domagano się ustąpienia irańskich władz. Manifestujących wsparł na Twitterze amerykański prezydent Donald Trump, natomiast zatrzymany podczas demonstracji w Teheranie został ambasador Wielkiej Brytanii.
Największy protest miał miejsce pod Uniwersytetem Politechnicznym imienia Amira Kabira. Demonstrujący wznosili hasła wymierzone w duchowego przywódcę kraju, ajatollaha Aliego Chameneiego, i w Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Ostatecznie kilkusetosobowy tłum został rozpędzony przez policję, która użyła w tym celu przede wszystkim gazu łzawiącego.
Pod budynkiem uniwersytetu został zatrzymany brytyjski ambasador Robert Macaire. Zdaniem irańskich służb nie tylko brał on udział w proteście, ale także prowokował demonstrantów. Maccaire zdaniem lokalnych mediów miał brać udział w tajnym spotkaniu w sklepie naprzeciwko uczelni. To właśnie stamtąd miał obserwować wydarzenia związane z demonstracją. Sam dyplomata zaprzecza jednak, aby uczestniczył w demonstracji.
Wsparcie dla protestujących wyraził także wspomniany Trump. „Do odważnych, cierpiących mieszkańców Iranu: byłem po waszej stronie od początku mojej prezydentury i nadal będę was wspierać” – napisał na Twitterze, ostrzegając dodatkowo irańskie władze przed tłumieniem protestów. Nawiązał on tym samym do wydarzeń z końca ubiegłego roku, gdy według różnych źródeł zginęło od kilkudziesięciu do nawet trzystu demonstrantów.
Same protesty były reakcją na przyznanie się przez irańskie władze do zestrzelenia ukraińskiego samolotu pasażerskiego. Według demonstrantów winni tego wydarzenia powinni zostać ukarani, a ich zdaniem odpowiedzialność spoczywa na rządzących.
Na podstawie: en.farsnews.com, aljazeera.com, bbc.com/persian.