Wczoraj premier Mateusz Morawiecki wpierw zaapelował o zwołanie szczytu Rady Europejskiej w sprawie Białorusi. Następnie rozmawiał na ten temat z przewodniczącym tej instytucji, a także z szefową Komisji Europejskiej. Specjalnego szczytu jednak nie będzie, natomiast według doniesień mediów szef rządu miał zirytować brukselskich urzędników zajmujących się praworządnością w naszym kraju.
W poniedziałkowy poranek na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ukazał się apel sygnowany przez Morawieckiego. Krytykował w nim działania białoruskich władz polegające na pacyfikowaniu demonstracji po niedzielnych wyborach, wzywając jednocześnie Unię Europejską do zajęcia się tą sprawą. Przede wszystkim postulował on zwołanie nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej.
Wieczorem pojawił się natomiast kolejny komunikat. Według niego Morawiecki miał rozmawiać z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelsem, a także komisarzem UE ds. sąsiedztwa i rozszerzenia Oliverem Varhelyim. „Premier aktywnie uczestniczy w budowaniu międzynarodowego poparcia dla Białorusi” – można było przeczytać w oświadczeniu. Nie wspomniano jednak o efektach zabiegów w sprawie wspomnianego szczytu.
Stacja RMF FM jeszcze przed publikacją komunikatu Kancelarii Premiera informowała, że specjalnego spotkania unijnych przywódców nie będzie. Zgodnie z harmonogramem mają oni odbyć kolejny szczyt w przyszłym miesiącu. Rozgłośnia twierdzi jednocześnie, że Morawiecki miał zirytować brukselskich urzędników, a także sprowokować prześmiewcze komentarze. UE ma mieć bowiem problem z praworządnością w Polsce.
Na podstawie: premier.gov.pl, rmf24.pl.
Zobacz również: