Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski wyraził jednoznacznie chęć przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tylko w ten sposób widzi możliwość zakończenia konfliktu we wschodniej części Ukrainy. Deklaracja Zełenskiego została skrytykowana przez Rosję, zwracającą uwagę na sprzeciw mieszkańców Donbasu wobec NATO.
W ostatnim czasie na granicy ukraińsko-rosyjskiej zaczęły gromadzić się dodatkowe siły rosyjskiej armii. Z tego powodu Zełenski rozmawiał telefonicznie z sekretarzem generalnym NATO, Jensem Stoltenbergiem. Szef sojuszu wyraził zaniepokojenie działaniami strony rosyjskiej, a także wyraził poparcie organizacji dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy.
Przy tej okazji Zełenski miał stwierdzić, że najpilniejszą kwestią dla Ukrainy jest w najbliższym czasie uzyskanie planu działania na rzecz członkostwa tego kraju w NATO. Ukraiński prezydent właśnie w tym upatruje możliwości zakończenia konfliktu we wschodniej części swojego kraju. Ukraina ma więc przyspieszyć reformy swojej armii w celu wdrożenia w niej zachodnich standardów.
Stoltenberg w oświadczeniu po rozmowie z Zełenskim nie odniósł się do ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO. Wiadomo jednak, że ukraińska głowa państwa rozmawiała na ten temat także z brytyjskim premierem Borisem Johnsonem, a także szefem kanadyjskiego rządu, Justinem Trudeau. Jeszcze w tym roku na Ukrainie mają zresztą odbyć się manewry z udziałem pięciu członków NATO.
Na deklarację Zełenskiego zareagowała Rosja. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow uważa, że przystąpienie Ukrainy do NATO w żaden sposób nie przyczyni się do rozwiązania konfliktu w Donbasie. Przypomniał bowiem o negatywnym nastawieniu do NATO ze strony mieszkańców tamtejszych autonomicznych republik.
Na podstawie: theguardian.com, euractiv.pl.