Belgijskie Liege stało się areną walk pomiędzy uczestnikami manifestacji „Black Lives Matter” z miejscową policją. Przez kilka godzin w centrum miasta trwała regularna bitwa, a w ruch poszły kostki brukowe i kamienie. Przy tej okazji grupa kilkuset osób plądrowała również sklepy znajdujące się na trasie ich przemarszu.
Manifestacja odbywająca się pod znanym ze Stanów Zjednoczonych hasłem „Black Lives Matter” była reakcją na wydarzenie z początku tygodnia. Policja w Liege miała wówczas zatrzymać czarnoskórą kobietę z powodu nie wykonywania przez nią poleceń. Murzynka uważa jednak, że padła ofiarą „rasistowskiego” ataku ze strony funkcjonariuszy, którzy konsekwentnie zaprzeczają oskarżeniom.
Belgijskie media podkreślają, że od pokojowej demonstracji odłączyła się grupa około 200 osób. To właśnie ona atakowała policjantów przy użyciu kamieni, kostki brukowej i butelek. Rannych zostało kilku funkcjonariuszy, a do szpitala trafił powalony na ziemię policyjny motocyklista. Poza tym zwolennicy ruchu „Black Lives Matter” mieli plądrować sklepy i próbowali się wedrzeć do jednego z centrów handlowych.
Starcia trwały przez kilka godzin, a spokój udało się dopiero opanować dzięki policyjnym posiłkom oraz użyciu armatki wodnej. Manifestanci uzbrojeni w metalowe pręty i kostkę brukową zaatakowali także ekipę publicznego nadawcy RTBF, chcąc uniemożliwić mu nagrywanie wydarzeń z centrum jednego z największych miast Belgii.
Dzień przed demonstracją specjalne spotkanie, mające na celu uspokojenie sytuacji, zorganizował socjalistyczny burmistrz Willy Demeyer. Uczestniczyli w nim szef sztabu lokalnej policji oraz przedstawiciele społeczności „obywateli kongijskich i subsaharyjskich”. Z powodu toczącego się prokuratorskiego śledztwa nie wchodzono w szczegóły, co nie przeszkodziło Demeyerowi w zapowiedzi organizacji „antyrasistowskich” szkoleń dla policji.
Na podstawie: rtbf.be, lesoir.be, rtc.be.