Niemiecki minister gospodarki Robert Habeck z Zielonych obawia się spowolnienia „transformacji energetycznej” z powodu braku wykwalifikowanych pracowników. Problem ten zamierza rozwiązać poprzez masową imigrację, bo część sektorów gospodarki już zgłasza takie zapotrzebowanie. Współrządzący Niemcami liberałowie zapowiadali zresztą przyjmowanie rocznie co najmniej pół miliona cudzoziemców.
Habeck twierdzi, że w chwili obecnej w Niemczech wolnych jest blisko 390 tysięcy miejsc pracy. Ta liczba będzie zresztą się cały czas zwiększać i może przekroczyć nawet milion. Niezlikwidowanie tej luki na rynku pracy ma mieć negatywne skutki dla Niemiec, w tym głównie może przeszkodzić w zapewnieniu produktywności w sektorze energii odnawialnej.
Niemieccy politycy przekonują, że brak zwłaszcza wykwalifikowanych pracowników jest problemem nie tylko dla „transformacji energetycznej”. Zapotrzebowanie zgłasza bowiem już wiele sektorów, od rzemieślniczego po przemysłowy. Brakuje również przeszkolonego personelu pielęgniarskiego.
Zdaniem ministra gospodarki naszego zachodniego sąsiada, receptą na problemy rynku pracy jest szersze otwarcie granic dla imigrantów. Powinni oni więc być zatrudniani w każdym sektorze ekonomicznym. Instytut Gospodarki Niemieckiej twierdzi zresztą, że już w tej chwili co czwarty profesjonalny kierowca w Niemczech jest obcokrajowcem.
Lewicowo-liberalny niemiecki rząd przyznaje jednocześnie, że konieczne jest nie tylko prowadzenie liberalnej polityki imigracyjnej. Poza tym trzeba zapewnić niemieckim pracownikom możliwość pogodzenia życia zawodowego z rodzinnym, a także dostęp do kształcenia zawodowego.
Dalsze zwiększenie imigracji do Niemiec było postulatem liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), czyli koalicjanta Zielonych i Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). Liberałowie uzależniali przyszłość niemieckiej gospodarki od ściągania rocznie co najmniej pół miliona obcokrajowców.
Na podstawie: jungefreiheit.de.