Choć wojna w Syrii, niestety. wciąć trwa w najlepsze, na Zachodzie widać coraz większe otrzeźwienie dotyczące syryjskiego konfliktu, spowodowane w dużej mierze napływem rekordowej liczby imigrantów do Europy. W trend odejścia od czarno-białej percepcji wydarzeń w Syrii wpisuje się książka francuskiego znawcy geopolityki Bliskiego Wschodu.
W samej Francji trend odchodzenia od prostego postrzegania konfliktu w Syrii jest bardzo widoczny. Do tej pory syryjski prezydent Baszar al-Assad cieszył się tam jedynie poparciem Frontu Narodowego, natomiast obecnie nikogo nie dziwią szczególnie wizyty w Syrii przedstawicieli bardziej umiarkowanych partii konserwatywnych i chadeckich. Zmianę widać nawet po samej książce Frédérica Pichona. Francuski badacz uznawany jest za specjalistę od Bliskiego Wschodu, bowiem przez wiele lat mieszkał w tym regionie, w tym także w Syrii, ale uwagę zwraca przedmowa do jego publikacji. Jej autorem jest ekspert ds. międzynarodowych z konserwatywnego dziennika „Le Figaro”, który jest częścią medialnego zaplecza byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, będącego jednym z głównych zachodnich orędowników tzw. „Arabskiej Wiosny” i obalenia władz Syrii.
Sama publikacja napisana jest właśnie z francuskiej perspektywy, która wpisywała się postrzeganie arabskich rewolucji przez cały świat zachodni, zachwycający się heroizmem „bezbronnej opozycji demokratycznej”, jak przez miesiące nazywano bliżej niezidentyfikowane grupy we wszystkich państwach arabskich objętych protestami. Książka Pichona nie jest naukowym opracowaniem, lecz swoistym długim esejem, obnażającym zwłaszcza niekompetencję i hipokryzję mediów oraz polityków. Pichon rozpoczyna publikację od szkicu skomplikowanej współczesnej historii Syrii oraz różnic religijnych i społecznych pomiędzy poszczególnymi grupami społeczeństwa. Najwięcej miejsca w tym rozdziale zabiera kwestia alawitów, do których zalicza się również syryjski prezydent. Ich sytuacja w Syrii jest bardzo skomplikowana, ponieważ spora część alawickich obrzędów przypomina chrześcijańskie tradycje, a spora część muzułmanów uważa ich za pogan.
Dalsza część książki poświęcona jest przede wszystkim politycznym i medialnym manipulacjom, jakimi poddany został syryjski konflikt. Pichon krytykuje zwłaszcza czarno-białe postrzeganie sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdzie od początku zapewniano o pokojowym charakterze demonstracji, biorąc za pewnik jedynie propagandę opozycji. Tymczasem od początku konfliktu przeciwnicy al-Assada nie stronili od przemocy, a w kilku miejscach doszło do rzezi na siłach rządowych. Rebelia nie zaczęła rozprzestrzeniać się w miastach, gdzie władze dobrze żyły nawet z sunnicką burżuazją, ale w mniejszych ośrodkach i na zwykłej prowincji. Tymczasem mieszkańcy takich miejsc byli najbardziej podatki na propagandę radykałów, w tym na manipulacje katarskiej Al-Dżaziry, która cieszy się estymą profesjonalnej telewizji w zachodnim stylu, tymczasem w swoich programach rozpowszechnia radykalną wizję islamu. Muzułmańscy fundamentaliści byli więc od początku obecni w syryjskim konflikcie, a ich wpływy szybko wyparły niewielką, umiarkowaną część przeciwników al-Assada. Francuski historyk zwraca jednocześnie uwagę, że Zachód przy udziale Arabii Saudyjskiej i Kataru dezawuował wszystkie informacje mogące zakłócić sielankowy obraz opozycji, czego najlepszym przykładem był raport przedstawicieli Ligi Arabskiej z 2012 r. Media we Francji często tworzyły spiskową teorię dziejów, dopatrując się w zamachach na siły rządowe, działań samego al-Assada.
Wiele gorzkich słów autor „Syrii. Porażki strategii Zachodu” kieruje do francuskiej dyplomacji, która często podgrzewała konflikt i próbowała torpedować jakiekolwiek pokojowe negocjacje, zajmując ortodoksyjne stanowisko w sprawie konfliktu. Dużą rolę w tym stanowisku miała odgrywać nie tylko nieznajomość regionu, lecz w jeszcze większym stopniu petrodolary płynące zwłaszcza z katarskich inwestycji. Przy tej okazji Pichon zwraca zresztą uwagę na fakt, iż Katar należy do ortodoksyjnych państw muzułmańskich, a większość pieniędzy przekazywanych do Francji trafia do mieszkańców przedmieść, łatwo podatnych na wpływy radykalnego islamu. W całym szaleństwie wokół konfliktu zapomniano oczywiście o mniejszości chrześcijańskiej, która została wydana na pastwę islamistów niszczących jakiekolwiek ślady obecności tej religii na bliskowschodnich terenach. Autor sugeruje zresztą, że pogodzono się z tym z łatwością, bowiem chrześcijanie broniąc swoich interesów popierali „złą” stronę toczącej się wciąż wojny.
Pichon nie ma wątpliwości, że nie ma powrotu do poprzedniego kształtu Syrii i należy pogodzić się zarówno z istnieniem władzy al-Assada, jak i z faktem, iż najprawdopodobniej będzie on musiał kupić spokój u części przedstawicieli radykałów. Pewne jest natomiast jedno – książka Francuza to pozycja obowiązkowa dla osób zainteresowanych mechanizmami manipulacji ze strony Zachodu.
MM