Syn ambasadora Arabii Saudyjskiej nie odpowie w żaden sposób za wypadek, który spowodował przed dwoma laty w Warszawie. Jadąc blisko 140 kilometrów na godzinę nieomal nie zabił mężczyzny wraz z dziewięcioletnią córką, lecz nie został nawet przesłuchany. Placówka nie zezwoliła na podobne działania zasłaniając się przepisami o immunitecie dyplomatycznym.
Do wspomnianego zdarzenia doszło 26 marca 2018 roku na Alei Komisji Edukacji Narodowej w Warszawie. Właśnie wówczas opancerzony samochód BMW z numerami dyplomatycznymi wjechało w auto Hondy. Kierowca BMW jechał z prędkością 140 km/h, choć maksymalna dopuszczalna prędkość na tym odcinku wynosi 50 km/h. Honda została w praktyce zmiażdżona, a jej kierowca wraz z 9-letnią córką wiele tygodni spędzili w szpitalach i obecnie leczą się psychicznie.
Autem ze znakami dyplomatycznymi jechał Abdullah M., czyli syn ambasadora Arabii Saudyjskiej w Polsce, Mohammeda Hussaina M. Madaniego. Nie został on jednak nawet przesłuchany przez prokuraturę i nie zostanie w żaden sposób ukarany. Wszystko z powodu przepisów Konwencji genewskiej z 1961 roku, które przewidują, że dyplomaci i ich rodziny nie mogą być pociągani do odpowiedzialności karnej za swoje czyny przez państwo przyjmujące, o ile nie są jego obywatelami.
List w tej sprawie do saudyjskiej placówki wysłał poszkodowany kierowca, lecz otrzymał jedynie życzenia powrotu do zdrowia oraz informację, że sprawca wypadku nie widzi w nim żadnej swojej winy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie może natomiast nic zrobić w tej kwestii właśnie z powodu wspomnianych przepisów.
Na podstawie: wprost.pl.