Sąd w Portland został ogrodzony w połowie ubiegłego roku, gdy przez miasto przetaczały się zamieszki po śmierci przestępcy George’a Floyda. W ubiegłym tygodniu płot został zdemontowany, aby pokazać gotowość amerykańskiej policji do dialogu ze społecznością. Teraz jest jednak przywracany po kolejnych starciach sprowokowanych przez radykalną lewicę.
Po śmierci Floyda w wielu miastach Stanów Zjednoczonych wybuchły gwałtowne zamieszki. W ich trakcie atakowano budynki rządowe i samorządowe, a także plądrowano liczne sklepy. Do największych manifestacji pod hasłem „Black Lives Matter” dochodziło w Portland. Właśnie na ulicach tego miasta radykalna lewica zbierała się przez blisko 100 dni pod rząd.
Miejscowa policja zdecydowała się wówczas na postawienie specjalnych ogrodzeń, mających chronić zwłaszcza budynek tamtejszego sądu. W ten sposób chciano rozładować napięcia pojawiające się pomiędzy funkcjonariuszami a manifestantami. Okazało się ono jednak „punktem spornym”, dlatego przez parę miesięcy trwały rozmowy dotyczące jego demontażu.
Ostatecznie instalację zaczęto zdejmować w ubiegłą środę, aby pokazać w ten sposób otwartość policji na dialog z lokalną społecznością. Szybko okazało się jednak, że druga strona nie jest zainteresowana rozmową. Zaledwie dzień po rozpoczęciu demontażu wybuchły kolejne protesty, związane głównie z procesem policjanta mającego rzekomo odpowiadać za śmierć Floyda.
W niedzielę pracownicy służb miejskich ponownie zaczęli stawiać ogrodzenie wokół wspomnianego budynku. Sąd w Portland stał się bowiem jednym z głównych celów radykalnej lewicy, dlatego ucierpiał podczas zamieszek mających miejsce w ubiegłym tygodniu. Ogółem w ich trakcie policja zatrzymała blisko 100 osób.
Na podstawie: foxnews.com.