Około dwóch tysięcy osób (liczba podawana przez lokalne media) zgromadziło się 25 stycznia pod Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie, by wziąć udział w proteście zorganizowanym przez Narodowy Rzeszów, którego celem było wyrażenie sprzeciwu wobec działań rządu godzących w obywateli i ich wolność. Wśród powiewających biało-czerwonych flag zgromadzeni młodzi ludzie krzyczeli m.in. „Nie dla ACTA” „Stop cenzurze Internetu”, „Wyborcza kłamie, lecz wolnych ludzi nie złamie”, „Zapomniałeś o kibicach, internautów popamiętasz”, „Taka władza nam przeszkadza”. Dostało się premierowi Tuskowi i jego ekipie. Protestujący przynieśli transparenty z hasłami „ACTA droga do niewoli – nie poddamy się kontroli” , „Narodowy Rzeszów”. Na jednej z tzw. „łopatek” widniała głowa kaczora Donalda z napisem „Oto głowa zdrajcy”. W przemówieniach organizatorzy podkreślali antynarodowe działania tuskowego rządu marionetek i zwrócili uwagę na konieczność przeciwstawienia się władzy występującej przeciwko własnemu narodowi i sprzedającej go za jego plecami.
Podczas protestu, w którym udział wzięli głównie młodzi ludzie, wywodzący się z najróżniejszych środowisk, można było podpisać petycję sprzeciwu wobec ACTA. Zebrani podskakując skandowali „Kto nie skacze ten z Platformy”, „Kłamstwa Michnika wyrzuć do śmietnika”, „Precz z czerwoną demokracją”, „Precz z dyktatem korporacji”. Podczas pikiety obyło się bez policyjnych prowokacji tak dobrze znanych z innych manifestacji w Polsce. Ogólnie wokół zgromadzenia mundurowych nie było zbyt wielu, uczestników obserwowali tajniacy. Protest pod Urzędem Wojewódzkim trwał około dwóch godzin. W drodze powrotnej udało nam się zauważyć samochód z zatkniętym za bocznymi szybami transparentem skierowanym do córki Tuska: „Kasia powiedz ojcu, że z nami nie wygra!”.
Podsumowując pikietę trzeba wyrazić słowa uznania dla organizatorów za utrzymanie merytorycznego poziomu i sprawne pokierowanie protestem. Cieszyła duża liczba młodych ludzi przeciwnych atakowi na wolność słowa mimo, iż z wieloma z nich prawdopodobnie w innych kwestiach stanęlibyśmy po różnych stronach barykady. Pozostaje mieć nadzieję, że część z nich zrozumie, iż udział w wyborach nie zmienia niczego a ci, których co cztery lata wybierają sprzedają ich za plecami i nie są reprezentantami narodu w żadnym znaczeniu. Miejmy nadzieję, że wielu młodych ludzi otworzy oczy na medialną propagandę, powolne urzeczywistnianie się w Polsce państwa policyjnego, skrajną cenzurę i inwigilację i że dołoży wszelkich starań, by ludzie odpowiedzialni za taki stan rzeczy nie czuli się bezpieczni na swoich ciepłych posadkach.