48 godzin w lesie, około 50 kilometrów z buta, piękne krajobrazy, wspaniałe towarzystwo oraz wymiana poglądów i doświadczeń – tak streścić można „Projekt Survival” – pierwszą (i nie ostatnią) edycje szkolenia survivalowego organizowanego przez „Projekt Wypad”. Na pierwszy ogień poszły Lasy Janowskie – wielki i malowniczy obszar leśny na pograniczu województwa Lubelskiego i Podkarpackiego.
Pierwszy dzień szkolenia przyniósł nam ok. 30-kilometrową wędrówkę oraz szkolenie z nawigacji, które obejmowało posługiwanie się mapą, kompasem i protraktorem. Nauczyliśmy się także wykorzystywać i określać współrzędne UTM.
Pierwsza noc upłynęła nam na marszu oraz parogodzinnym postoju, brutalnie przerwanym przez nieoczekiwaną ulewę. Po drodze na miejsce naszego przyszłego obozowiska, mieliśmy okazje podziwiać uroki lokalnej fauny i flory, wymarłą wioskę oraz pomnik upamiętniający walkę oddziałów „Ojca Jana” z niemieckim okupantem.
Po znalezieniu dogodnego miejsca do założenia obozowiska, przystąpiliśmy do budowy schronienia. Po krótkim odpoczynku przeszliśmy do poszukiwania ukrytych „zrzutów” z prowiantem. W tym czasie organizatorzy przygotowali urządzenie do uzdatniania wody oraz dwa typy ognisk, których budowę i zastosowanie omówiliśmy podczas wieczornej prelekcji, w której omówione zostały także inne teoretyczne i psychologiczne aspekty sztuki przetrwania. Dodatkowo każdy z uczestników miał okazje do własnoręcznego rozpalenia ognia za pomocą krzesiwa oraz rozpałki naturalnej lub syntetycznej.
Ostatni dzień survivalu zaczął się od zwinięcia obozowiska i uprzątnięcia wszystkich śmieci w plastikowe worki, które zabraliśmy ze sobą w dalszą drogę. Po paru godzinach drogi, naszym oczom ukazał się przepiękny rezerwat wodno-torfowiskowy „Imielity Ług”. Nazwa ta pochodzi z języka rosyjskiego i oznacza „rozległe bagno”. Krajobraz bardzo wyjątkowy i zdecydowanie godny polecenia.
Ostatnim etapem naszej wycieczki był marsz na zalew znajdujący się w położonym nieopodal Jarocinie. Na miejscu zastały nas beczki i deski, z których wykonana została tratwa. Jak się później okazało, nie było to najłatwiejsze zadanie i wymagało sporo wysiłku i kreatywności, ale konstrukcja wykonana została w sposób solidny i stabilny.
Po zwodowaniu tratwy i krótkim plażowaniu, nadszedł czas na kurs strzelania z replik broni palnej, grilla oraz rozdanie pamiątkowych dyplomów.
Podsumowując całą wyprawę, „Projekt Survival” okazał się być bardzo fajnym i ciekawym doświadczeniem, które pozwoliło na oderwanie się od przytłaczającej codzienności. Bliskość z naturą oraz satysfakcja płynąca z walki z własnymi słabościami dają niesamowity zastrzyk energii, co ważne – dużo zdrowszej niż alkohol lub inne używki.
Obszerniejszą relacje znajdziecie na blogu „Projektu Wypad” (http://projektwypad.blogspot.com).