Polski wolontariusz jest jedną z ofiar nalotu Sił Obronnych Izraela na Strefę Gazy. Z medialnych doniesień wynika, że wraz z nim zginęli obywatele kilku innych państw, a izraelskie wojsko doskonale wiedziało, iż atakuje konwój z pomocą humanitarną. O podobnych przypadkach od wielu miesięcy informują Organizacja Narodów Zjednoczonych oraz organizacje pomocowe działające na terenie palestyńskiej enklawy.
Dostarczająca żywność organizacja World Central Kitchen potwierdziła, że w nalocie sił syjonistycznych zginęło siedmiu jej wolontariuszy. Poza Polakiem śmierć ponieśli obywatele Australii, Wielkiej Brytanii, Autonomii Palestyńskiej oraz osoba z podwójnym paszportem amerykańskim i kanadyjskim.
World Central Kitchen podkreśla, że przejazd zaatakowanego konwoju humanitarnego był koordynowany z izraelską armią. Został on trafiony, gdy opuszczał magazyn w Deir Al-Balah. Wcześniej wolontariusze wyładowali żywność przywiezioną do Strefy Gazy drogą morską z Cypru.
Rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w lakonicznym komunikacie potępił „brak przestrzegania międzynarodowego prawa humanitarnego i ochrony cywilów, w tym pracowników humanitarnych”.
Dużo bardziej zdecydowanie wypowiedział się premier AustraliiAnthony Albanese, który domaga się pełnego wyjaśnienia sprawy przez syjonistyczne władze, żądając także pociągnięcia winnych nalotu do odpowiedzialności.
Doniesienia o atakach na konwoje humanitarne pojawiają się od wielu miesięcy. W marcu Agencja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA) poinformowała, że od października w izraelskich atakach zginęło jej 165 pracowników.
Na podstawie: rmf24.pl, cnn.com, arabnews.com.
Zobacz również: