Kontrole przeprowadzone przez Państwową Inspekcję Pracy potwierdzają doniesienia pracowników Biedronki, którzy od dłuższego czasu wskazują na coraz mniejszą liczbę zatrudnionych w sieci osób, przy jednoczesnym zwiększeniu się obowiązków dotychczasowych załóg sklepów.
Przewodniczący NSZZ „Solidarność” w sieci hipermarketów Biedronka, Piotr Adamczyk, od dłuższego czasu zwracał uwagę, iż od zeszłego roku portugalski właściciel tnie liczbę etatów, dlatego przeciętnie w jednym sklepie pracują dwie osoby mniej niż przed rokiem. Redukcja miejsc pracy ma miejsce jednocześnie przy zwiększających się obrotach hipermarketu i codziennych dostawach towaru, gdy przed laty nie dostarczano go więcej niż cztery razy w tygodniu.
Patologie na jakie uwagę zwracają związkowcy mają potwierdzenie w wynikach kontroli przeprowadzanych przez Państwową Inspekcję Pracy. Według jej inspektorów, którzy skontrolowali w zeszłym roku 154 hipermarkety i 587 mniejszych sklepów, w dużych sieciach widoczny jest przede wszystkim problem zbyt dużych ciężarów jakie obsługują pracownicy, natomiast w blisko połowie sklepów pojawia się problem zalegania towaru w magazynach. Dodatkowo wiele hipermarketów zatrudnia osoby bez odpowiednich badań zdrowotnych.
Specjaliści od rynku pracy zwracają przy tym uwagę, iż sytuacja w handlu jest obecnie bardzo trudna. Pracodawcy kuszą nowych pracowników odpowiednimi wynagrodzeniami, ale rosną one jedynie dla osób nowo zatrudnionych, zaś mimo podwyżek na zwalniane miejsca pracy wcale nie przychodzą nowi chętni.
W ubiegłym tygodniu złożenie pozwu do sądu zapowiedziało dziewięciu byłych pracowników Biedronki, którzy domagają się łącznego odszkodowania w wysokości 242 tys. zł za pracę w złych warunkach. Chodzi przede wszystkim o rozładowywanie towaru i przewożeniu go na wózkach ręcznych, czym mieli zajmować się nawet kasjerzy w trakcie lub już po pracy.
Na podstawie: money.pl, forsal.pl.