Tzw. „African American Education Initiative” firmowana nazwiskiem Baracka Huseina Obamy, czyli w wolnym tłumaczeniu dla przeciętnego Polaka: „Inicjatywa Edukacyjna dla Murzynów” spowoduje nową falę państwowej biurokracji i podwójnych standardów rasowych.
Jednym z celów tej inicjatywy jest niemal całkowite powstrzymanie działalności dyscyplinarnej wobec czarnoskórych uczniów i studentów. Prostymi słowy – Obama chce, aby czarna młodzież była bezkarna w szkołach i na uczelniach.
„W 2007 roku dwie białe nauczycielki powiedziały mi, czemu Barack Obama koniecznie powinien zostać prezydentem. Twierdziły, że czarni uczniowie nie mają męskich wzorców. Jeśli tylko Obama zostałby wybrany, czarni uczniowie podnieśliby się w zachowaniu i osiągnięciach w nauce, twierdziły te nauczycielki” – pisze Kyle Rogers na portalu examiner.com.
„W wielu głównych miastach, osiągnięcia czarnych w nauce de facto pogorszyły się od wstąpienia Obamy na urząd. Pod rządami Obamy jesteśmy także świadkami dramatycznego ogólnokrajowego wzrostu przestępczości zorganizowanej wśród czarnych nastolatków.”
„26 lipca Obama podpisał „Inicjatywę Edykacyjną dla Afroamerykanów”, której jednym z istotnych fragmentów jest dyrektywa dla placówek edukacyjnych, mówiąca aby zredukować liczbę akcji dyscyplinarnych wobec czarnych uczniów/studentów, co motywuje się potrzebą nie polegania na metodach skutkujących w niewspółmiernym użyciu narzędzi dyscyplinarnych.” – pisze Rogers. Dyrektywa mglista i niejasna, aczkolwiek jest ona w odpowiednim świetle, którego być może administracja Obamy nie chciałaby rzucać, całkiem zrozumiała: „nie karzcie czarnych uczniów, bo to i tak nie pomoże”.
Co ciekawe, o ile dyrektywa skupia się na zakazywaniu karania czarnych uczniów i studentów, to w żaden sposób nie klaruje jak ich skandaliczne (co potwierdzają statystyki kryminalne) zachowanie poprawić. Co zaś w zamian? Szkoły publiczne miałyby zgodnie z wolą prezydenta polegać na wytycznych rasowych. Wytyczną dotyczącą czarnych już znamy, natomiast aż „strach się bać”, jak zostaną potraktowani znajdujący się na drugim biegunie sympatii liberalnych oszołomów biali uczniowie.
Skąd zaś w ogóle cały pomysł na Inicjatywę i jej wytyczne? Statystyki Biura Sprawiedliwości przy Departamencie Sprawiedliwości USA alarmują, że istnieje przepaść pomiędzy przestępczością wśród czarnych, a całą resztą (w tym nawet zawiera się przestępczość latynoska, powszechnie kojarzona z narkotykami etc.).
Dla przykładu, statystyki Biura wskazują, że wskaźnik popełnionych morderstw pośród czarnych dziwięciokrotnie przewyższa ten sam wskaźnik u białych. Dodatkowo, procentowy udział morderstw popełnionych przez czarnych jest około 4,5 raza wyższy, niż ogólny odsetek czarnych w amerykańskim społeczeństwie.
„W rzeczywistości, już obecnie zawieszenie czarnego za złe zachowanie jest mniej prawdopodobne niż zawieszenie białego. Często biali nauczyciele boją się dyscyplinować czarnych aby nie zostać nazwanymi „rasistami”. Nawet część czarnych nauczycieli boi się etykiety sprzedawczyka nadanej przez czarnych uczniów” – dodaje Rogers w swym artykule.
Biały Dom ucieka się również do ordynarnego kłamstwa, stwierdzając w treści jednej z dyrektyw jakoby czarni nie posiadali równego dostępu do edukacji. De facto, szkoły w większości „czarne” otrzymują średnio więcej dofinansowania per capita niż np. szkoły zdominowane przez uczniów białych. Klasycznym przykładem jest Waszyngton, DC. Fundusze per capita są tam najwyższe w całym USA, jak również szkoły są tam „najczarniejsze” od dekad.
Jednak jakimś cudem, pompowane bez umiaru w czarnoskórych uczniów i studentów pieniądze nie dają żadnego widocznego efektu w postaci postępów i osiągnięć akademickich, naukowych. Gdyby Waszyngton był stanem, miałby w całym kraju najwyższe wydatki na uczelnie i… najgorsze średnie wyniki.
Inny przykład: stan Missouri. Większość „czarnych” szkół w St. Louis i Kansas City posiada baseny olimpijskie, bogatą infrastrukturę, czy wręcz wydziały muzyczne i świetnie wyposażone laboratoria komputerowe. Wydatki na ucznia są tutaj około dwa razy wyższe niż w biedniejszym, edukacyjnie głównie białym regonie Ozark Mountain. Kiedy jednak porównywane są wyniki w nauce, biedniejsze białe szkoły z regionu Ozark Mountain wygrywają w cuglach. Bez rozrzutności, bez nadfinansowania.
Last but not least, bezsensowne i rasowo motywowane sponsorowanie z podatków chicagowskich szkół o czarnej większości doprowadziło do takich absurdów, jak finansowanie ze szkolnych pieniędzy „przemówień motywujących” dla czarnych uczniów, w wykonaniu czarnych szowinistów i rasistów, rozbudzających w młodzieży poczucie skrzywdzenia i nierówności: Black children taught to hate white people in Chicago public schools.
Wszystko to za pieniądze podatników – a amerykański budżet to głównie pieniądze białych podatników.