Zgodnie z tradycją niemiecki prezydent zostaje honorowym ojcem chrzestnym każdego siódmego dziecka niemieckiej rodziny. Jednak ostatni przypadek z miasta Lalendorf w Meklemburgii – Pomorzu Przednim wywołał wściekłość tamtejszych władz lokalnych i większości miłujących równość i demokrację polityków, zwłaszcza systemowej lewicy. Odpowiednie potwierdzenie wręcza rodzicom burmistrz miejscowości, w której rodzi się siódme dziecko w rodzinie. Jednak w tym przypadku lewicowy burmistrz miasta Reinhard Knaack odmówił wykonania swojego obowiązku. Przyczyną są poglądy polityczne rodziców dziecka, „winni” są oni bowiem sympatyzowania z Narodowodemokratyczną Partią Niemiec (NPD). Poparcia burmistrzowi udzielili lokalni politycy i media. Politycy lewicy wezwali prezydenta do cofnięcia decyzji argumentując to „działalnością rodziców na rzecz likwidacji demokratycznego rządu”. Prezydent Niemiec zostając honorowym ojcem chrzestnym dziecka wg nich legitymowałby taką działalność. Jednak prezydent Christian Wulff został nim, potwierdzenie zostało wysłane pocztą, a 500 euro „becikowego” zostało przelane na konto rodziców. Przy okazji tej awantury biuro prezydenta oświadczyło, że najważniejsze jest dziecko, jednak zaakcentowało, iż „każdy powinien zapewnić dziecku atmosferę dorastania w poszanowaniu demokracji”. Nic dziwnego, że politycy chcą by przyszłe pokolenia wychowane były tak, by w przyszłości nie występowały przeciwko sprzedajnym rządom i politykom, systemowi sprowadzającym ich do roli niewolników we własnym kraju. Na szczęście jeszcze nie wszyscy rodzice traktują ich „dobre rady” jako wytyczną dobrego wychowania dzieci.