Niedawno ukazała się książka Cezarego Łazarewicza „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia”, która jest drugą, w ciągu ostatnich lat, książką dotyczącą sprawy naszego rodaka odsiadującego w Republice Południowej Afryki wyrok dożywocia za najgłośniejsze zabójstwo polityczne w tym kraju. Pierwsza książka autorstwa Michała Zichlarza „Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia” ukazała się już kilka lat temu i porównaniu z najnowszą pozycją dotyczącą tematu wydaje się o wiele bardziej obiektywna. Autor odpuścił sobie bowiem wplatanie w historię subiektywnych ocen, które w książce Łazarewicza sprawiają wrażenie wciśniętych tam w celu nakierowywania czytelnika na „właściwą”, z perspektywy autora i jego środowiska (Łazarewicz jest wieloletnim współpracownikiem Gazety Wyborczej), ocenę czynu Walusia.
Już na samym początku zapoznajemy się z motto, które przyświeca tej pozycji. Jest to cytat z książki „Imperium” Ryszarda Kapuścińskiego, jednego z członków panteonu autorytetów redakcji z ulicy Czerskiej, znanego ze swych reportaży z Afryki, które w dużej części nacechowane były poważnymi przekłamaniami co w rezultacie wykrzywiało czytelnikowi obraz Czarnego Lądu i toczących go problemów. Kapuścińskiemu zarzuca się kreowanie rzeczywistości pod wytyczne ideologii komunistycznej (on sam okazał się tajnym współpracownikiem SB), wykrzywienie portretu cesarza Etiopii Haile Selasje w jego powieści „Cesarz” oraz wiele innych zabiegów sprawiających, że jego reportaże tracą na wiarygodności.
Jednakże motto książki Łazarewicza pochodzące z książki Kapuścińskiego „Imperium”, a mówiące o trzech zarazach rzekomo zagrażających światu (pladze rasizmu, nacjonalizmu i religijnego fundamentalizmu) ma od samego początku przypominać czytelnikowi, że, cokolwiek nie przeczyta później, musi pamiętać o tym, że czyn Walusia i przekonania jakie do niego doprowadziły naznaczone są piętnem którejś z wymienionych plag a zatem zasługują na potępienie.
Sama książka niewątpliwie godna jest polecenia tym, którzy interesują się sprawą jak i tym, którzy chcą się z nią zapoznać (i szukać głębiej odrzucając ideologiczne wtrącenia autora) ponieważ szczegółowo przedstawia nam sylwetkę bohatera i okoliczności jakie sprawiły, że dziś siedzi on w południowoafrykańskim więzieniu. Czytelnik zapoznaje się z zamieszanymi w całą sprawę osobami i środowiskami politycznymi, poznaje historię życia Janusza Walusia od czasów jego dzieciństwa po dzień dzisiejszy. Uwagę zwrócić należy na dbałość o szczegóły, oraz oddanie głosu bezpośrednim i pośrednim uczestnikom tamtych wydarzeń z obu stron konfliktu.
Autor rozmawia nie tylko z samym Walusiem czy jego córką, ale i z córką ofiary czyli Chrisa Haniego, polskim konsulem w RPA sprawującym wtedy funkcję, relacjonującymi wydarzenie dziennikarzami, urzędnikami, żoną wspólnika Walusia, Clive’a Derby-Lewisa i wieloma innymi osobami. Dowiadujemy się więc jak to co zrobił Janusz Waluś wpłynęło na niego, jego rodzinę, bliskich Haniego, sytuację polityczną w RPA. Dostajemy relacje ludzi z otoczenia Haniego i Mandeli, polskich dyplomatów i dziennikarzy, reakcje sąsiadów Walusia z Radomia i polskich władz oraz opis działań jakie w związku z tym były podejmowane.
Jeśli chodzi o opis sytuacji w RPA u schyłku rządów białych jak i ocenę całego systemu apartheidu, autor jest dość stanowczy. Tej stanowczości, jak i szerszego wyjaśnienia i opisania tego kim był Chris Hani i jego formacja polityczna i zbrojna, niestety zabrakło. Przeczytamy wprawdzie o tym, iż Hani był liderem komunistów w RPA, że był szkolony przez Związek Radziecki, mamy opis jego szlaku bojowego, jednak pominięta jest, w mojej ocenie, szersza charakterystyka działań tamtejszej partii komunistycznej (SACP) jak i zbrojnego ramienia Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) czyli Włóczni Narodu. Choćby kilka przykładów ich akcji terrorystycznych mogło by nieco bardziej rozjaśnić czytelnikowi, który z historią tą zetknie się po raz pierwszy, z kim naprawdę ma do czynienia. Nie da się nie odnieść wrażenia, że podejmowane są próby wybielenia postaci Haniego i przedstawieniu go tak, jak zwykliśmy czytać o nim w mainstream’owych mediach czyli liderze czarnej większości walczącym z niesprawiedliwym systemem. Niewiele miejsca poświęcone jest wsparciu dla ich walki przez ZSRR czy regularne kubańskie oddziały wojskowe operujące w Afryce przeciwko RPA. Bardzo często natomiast Hani przywoływany jest w roli ojca rodziny, której odebrał go Janusz Waluś.
W mojej ocenie zabrakło także jednoznacznego stwierdzenia, że wobec Walusia zastosowano przeróżne triki urzędniczo prawne, które miały nie dopuścić do jego zwolnienia z więzienia, najpierw w wyniku amnestii dla skazanych za poważne przestępstwa z czasów konfliktu a następnie poprzez działania wdowy po Hanim oraz ministrów z rządzącego ANC. Pomimo, że więzienia opuścili nawet tacy ludzie jak Eugene de Kock, szef tajnej jednostki policji, któremu udowodniono porwania, tortury i zabójstwa czarnych opozycjonistów i skazano na 212 lat więzienia (zwolniony w 2015 roku), Waluś jest w nim przetrzymywany nawet pomimo wyroku sądu, który w 2016 roku nakazał jego warunkowe zwolnienie, które zablokowało ministerstwo sprawiedliwości.
Wydaje się, że nowe, czarne władze od początku zabezpieczyły się w sprawie Janusza Walusia, jeśli chodzi o amnestię, której udzielić mogła tzw. Komisja Prawdy i Pojednania (która to ani do prawdy ani tym bardziej pojednania nigdy nie doprowadziła). Od samego początku komisja i rząd uparcie trwały na stanowisku, że za Walusiem i Derby-Lewisem stała większa grupa konspiracyjna a oni sami, nie wydając ich, nie spełniają podstawowego, dla uzyskania amnestii, warunku czyli powiedzenia całej prawdy. Pomimo zastosowania wobec osadzonego dziwacznych zabiegów prawnych, nie mógł on, niestety, liczyć na pomoc rządu polskiego, który do tej pory nie ujął się za swoim obywatelem, w obliczu niesprawiedliwego traktowania go przez południowoafrykańskie sądy i polityków. O tym, jak od początku podchodzono do ich sprawy niech świadczy fakt, że w łonie ANC dyskutowano o zrobieniu dla nich wyjątku od obowiązującego moratorium na wykonywanie kary śmierci a ekspert prawny partii Nelsona Mandeli, Matthew Phosa, który był pomysłodawcą takiego rozwiązania, mówił aby obu skazanych publicznie powiesić na stadionie w Soweto, gdzie wcześniej odbywały się uroczystości pogrzebowe Haniego. Trudno było liczyć na sprawiedliwe potraktowanie Walusia i Derby-Lewisa skoro objęciu ich amnestią sprzeciwiał się współtwórca Komisji Prawdy i Pojednania George Bizos, który jednocześnie jest adwokatem wdowy po Hanim.
Wydaje się też, że autor niezbyt obszernie chce opisać to, czym stała się Republika Południowej Afryki po przekazaniu władzy Nelsonowi Mandeli i jego stronnikom, a właściwie skalę upadku tego, kwitnącego niegdyś, kraju. Nie mamy szerszego opisu represji jakie dotknęły wielu Burów ze strony czarnej większości, brutalnych mordów i napadów, które kładą się cieniem na propagandowy, medialny obraz „rainbow nation”. To, bowiem, mogłoby skłonić czytelnika do zastanowienia się nad tym, czy Waluś nie miał racji próbując ocalić stary ład społeczny i polityczny w tym kraju. Podczas gdy wspomniane są wydarzenia w Soweto z 1976 kiedy to policja zabiła 176 ludzi demonstrujących przeciwko wdrożeniu języka afrikaans do szkół, nie ma jednak opisu murzyńskiego rewanżyzmu po przejęciu władzy, instytucjonalnego wypierania wspomnianego języka Burów czy najbardziej drastycznego problemu morderstw na farmach (farm crimes). Opis zmian polityczno-społecznych i ich skutków mógłby pomóc czytelnikowi pełniej zrozumieć motywy jakimi kierował się Waluś i przeciwnicy demontażu apartheidu.
Ciekawostką, która na pewno zwróci uwagę zorientowanego czytelnika i przypomni mu z jakiego środowiska pochodzi autor książki, jest przypis dotyczący Narodowych Sił Zbrojnych, wspomnianych w kontekście rozpracowywania przez SB ojca Janusza Walusia, Tadeusza. Zgodnie z narracją Gazety Wyborczej, autor powtarza dawno obalone, ale pielęgnowane do dziś, propagandowe oskarżenia wobec NSZ, którym przypisuje on „antysemityzm, mordowanie Żydów i współpracę z Niemcami”.
Autor przedstawiając reakcje światowych mediów po zabójstwie Haniego przybliża nam teorie spiskowe, które pojawiły się w światowej prasie oraz zabiegi ekipy Mandeli, która, dogadana już z ekipą prezydenta de Klerka w kwestii przekazania władzy, skutecznie zażegnała ryzyko poważnych niepokojów czy nawet wojny domowej, które miała spowodować śmierć Haniego (pomimo licznych demonstracji i siedemdziesięciu ofiar zamieszek, Mandeli i jego wspólnikom udało się nie dopuścić do wybuchu konfliktu, który zakłócałby przejęcie przez nich władzy).
Wszystkie te sprawy rzeczowo komentuje sam Waluś, wyjaśnia motywy i cele swojego czynu oraz jego okoliczności. Od niego dowiadujemy się jak ocenia to po wielu latach spędzonych w więzieniu oraz jak wyobrażał on sobie wtedy sposób i poziom organizacji przeciwników radykalnych zmian. Waluś, jak mówi, był przekonany, że stoi za nimi rozbudowana siatka konspiratorów, która np. pomoże mu wydostać się z więzienia, co, niestety, okazało się wyobrażeniami na wyrost. Przeczytać możemy także o relacji Walusia z córką Haniego, Lindiwe, która niegdyś postanowiła się z nim spotkać i porozmawiać by spróbować zrozumieć czym się on kierował. Janusz Waluś opowiada o tym co pomaga mu przetrwać od tylu lat w odosobnieniu, nadziejach na przyszłość. Wspomina także o tym, że koresponduje z wieloma ludźmi w Polsce i m.in. dla młodzieży, która widzi w nim bohatera, nie poddał się za kratami.
Pomimo bardziej lub mniej widocznego nakierowywania odbiorcy na „właściwą” ocenę postaci Janusza Walusia, systemu apartheidu czy jego przeciwników, książkę tę na pewno warto przeczytać. Wyłania się z niej bowiem obraz niezłomnego ideowca, który pomimo ciężkiej sytuacji, tak wielu lat spędzonych w więzieniu, zachował godność i stałość swych przekonań, człowieka, jakich brakuje dziś w obszarze polityki. W tle mamy historię upadku kraju, zbudowanego z takim wysiłkiem przez dumny naród, choć, jak wspominałem, niezbyt obszernie i obiektywnie przedstawioną, i końca pewnej epoki w dziejach nie tylko Afryki. Książkę czyta się szybko, narracja poprowadzona jest tak, że historia ta na pewno wciągnie czytelnika zarówno interesującego się tematem jak i tego, który dopiero pozna historię Polaka, który próbował ocalić RPA.
Ajwaj