Mimo szeroko zakrojonych akcji służb, tegoroczne obchody święta niepodległości w wykonaniu radykalnych nacjonalistów można uznać za udane – szczególnie biorąc pod uwagę szereg utrudnień zgotowanych im przez system. W zastępczych miejscach odbyły się obie konferencje, którym wymówiono w ostatniej chwili sale (Europa Przyszłości 3 oraz Naród Pracy), a Czarny Blok przeszedł, aczkolwiek bez licznej grupy aktywistów zatrzymanych m.in. przez Wydział do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, w związku z rzekomymi i absurdalnymi podejrzeniami o posiadanie materiałów wybuchowych celem dokonania zamachu na Marszu (!).
O nieudacznictwie służb w ukrywaniu prawdziwego celu i naturze tych prewencyjnych zatrzymań niech świadczy fakt, że przetrzymywanych zwolniono niemal dokładnie w momencie rozwiązania Marszu. W jednym z wielkopolskich miast, z kolei, miejscowa policja przepraszała za swoich stołecznych kolegów-niedojdy, którzy zatrzymali pod wyżej wymienionymi zarzutami… tamtejszą siedemnastolatkę, która przyjechała do stolicy świętować rocznicę w gronie znajomych. Usiłujący się zakamuflować w tłumie uczestników Marszu „tajniacy” byli natomiast wyszydzani i wytykani palcami.
Niestety nie odbył się charytatywny koncert Ku Niepodległej, ponieważ organizatorzy zostali również zatrzymani i jest to chyba największy „sukces” służb w walce z przejawami oddolnych inicjatyw patriotycznych nie po linii światopoglądowej demoliberalnego systemu.
Wróćmy do samego Marszu. W związku z planami przejęcia marszu przez partię rządzącą i niejasnym szamotaniem się organizatorów w zastanej sytuacji, wrogami numer jeden, głównie z powodu wydźwięku zeszłorocznego Czarnego Bloku i związanej z nim medialnej histerii, stali się radykalni nacjonaliści – Szturmowcy, Autonomiczni Nacjonaliści, Niklot. Ugrzecznieni narodowcy w garniturach z jednej strony podnosili wrzawę, że jak to tak, PiS chce zabrać Marsz, z drugiej jednak strony pojawiło się mnóstwo głosów zadowolenia ze strony politycznych ameb, bez kręgosłupa moralnego i światopoglądowego, niezdolnych do realnej oceny obserwowanych wydarzeń, ufających w ocenie Czarnego Bloku bardziej płaczliwym relacjom zagranicznych i krajowych liberalno-lewackich mediów, niż zdrowemu rozsądkowi.
Tymczasem Czarny Blok, znów pod hasłami czystej krwi i trzeźwego umysłu, pojawił się w Marszu i znów był mocnym akcentem i głosem narodowej rewolucji. Obchody rocznicy odzyskania niepodległości przez Ojczyznę nie mogą zostać zawłaszczone przez miałki, systemowy patriotyzm spłycony do potrząsania flagą i powtarzania mantry „wszyscy jesteśmy Polakami”, bez głębszej refleksji dotyczącej sytuacji w kraju, kondycji społeczeństwa i kierunku w jakim zmierzamy dając się wikłać w euroatlantycką służalczość.
„1918 – 2018 IMPERIVM gdy powstanie to tylko z naszej krwi” – z takim hasłem na czele Szturmowcy, Autonomiczni Nacjonaliści oraz inni niezrzeszeni radykałowie przemaszerowali w marszu ulicami Warszawy. Potrząsając książkami, skandując rewolucyjne hasła, w równym szyku, uczestnicy Czarnego Bloku byli bodaj najbardziej wyrazistą grupą w Marszu Niepodległości, wyróżniając się zarówno wyglądem, symboliką, jak i przemyślanymi radykalnymi sloganami. Pamiętajmy, że niepodległość nie została zbudowana miałkimi hasłami, niezdecydowaniem i brakiem konsekwencji, a właśnie takiego patriotyzmu chce partia rządząca i coraz częściej puszczający do niej oko koncesjonowani narodowcy – malowani ugodowi politykierzy unikający jak ognia jakichkolwiek przejawów zdecydowania. Wczorajszy dzień był jednak symbolicznym stuleciem żelaznej woli, dążenia do absolutnej i kompletnej realizacji zamierzonego celu oraz triumfem nad jakimikolwiek przeszkodami i słabościami. Owocem czystego w swej istocie nacjonalizmu. Taki też był Czarny Blok, mimo zdziesiątkowania represjami i nękaniami: silny, wyrazisty, konsekwentny w swym uporze. Taki też patriotyzm – o nacjonalistycznym podłożu, może wyprowadzić Polskę na właściwe tory.
Według najczęstszych szacunków, w Marszu Niepodległości wzięło udział około dwustu tysięcy osób, co jak łatwo policzyć, świadczy iż na obchody przyjechał ok. jeden na niecałych dwustu rodaków. To bardzo obiecujący odsetek. Abstrahując już całkowicie od posunięć, układów i retoryki części organizatorów, daje to pogląd jak mimo wszystko silnie zakorzeniony jest w naszym społeczeństwie mit walki narodowo-wyzwoleńczej, duma z wolności i poczucie wspólnoty. Co roku w relacjach zagranicznych gości – przyjaciół z Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Włoch, Litwy, Serbii, itd. itd., można zauważyć podziw i duże wrażenie, jakie wywierają listopadowe obchody, morze biało-czerwonych flag w tłumie Polaków w każdym wieku czy tradycyjne już podświetlanie mostu Poniatowskiego racami w momencie przejścia w kierunku Stadionu Narodowego.
„Naród nasz jak lawa”, a jego gwiazda błyszczy najjaśniej na środkowoeuropejskiej mapie i chociaż lawa została ostudzona i aktualnie płynie tam, gdzie kierują ją ponadnarodowe, zakulisowe kliki, to dni takie jak wczorajszy pokazują, że w dalszym ciągu jesteśmy społeczeństwem bardzo spójnym, potrafiącym iść i patrzeć w jednym kierunku. Ten kierunek trzeba społeczeństwu wskazać, zdjąć (choćby przemocą) różowe demoliberalne okulary, przez które nie widać zbliżającej się przepaści. Ten kierunek mogą pokazać radykałowie. Jak w Marszu Niepodległości Czarny Blok, tak w społeczeństwie my – radykalni nacjonaliści.
Wideorelacja:
Fotoreportaż: