Niewielka włoska wyspa Lampedusa zyskała międzynarodowy rozgłos, kiedy do jej brzegów zaczęły przybijać łodzie z imigrantami uciekającymi z Libii i innych państw afrykańskich. Jej lewicowy burmistrz Salvatore Martello ma już jednak dość obcych przybyszy, którzy mają upijać się w lokalnych barach, kraść i molestować kobiety, dlatego też domaga się on zamknięcia ośrodka rejestracji i pobytu „uchodźców”.
Martello udzielił wywiadu włoskiej agencji prasowej ANSA, w którym przyznał, że zarządzana przez niego wyspa jest na skraju wyczerpania. Przybysze z Afryki mają być bowiem zmorą turystów, sklepikarzy, hotelarzy i restauratorów, nie mogących już wytrzymać dokonywanych przez imigrantów kradzieży, czy też molestowania przez nich miejscowych kobiet. Samorządowiec twierdzi, że głównym źródłem negatywnych zachowań są Tunezyjczycy.
To właśnie oni mają okupować lokalne bary i upijać się w nich, co później kończy się przypadkami molestowania kobiet. Martello twierdzi, że „uchodźcy” mieszkają w ośrodku pilnowanym przez karabinierów oraz Gwardię Finansową, ale mogą z niego wychodzić kiedy chcą i de facto nie znajdują się pod żadną kontrolą. Z tego powodu burmistrz Lampedusy chce, aby władze zamknęły obóz rejestracji i pobytu imigrantów, ponieważ nie spełnia on swoich zadań.
Samorządowiec jest politykiem centrolewicy, a jeszcze w ubiegłym wieku sprawował władzę nad wyspą jako działacz nieistniejącej już Demokratycznej Partii Lewicy, czyli następczyni Włoskiej Partii Komunistycznej. Jego poprzedniczka Giuseppina Maria Nicolini była natomiast wielokrotnie nagradzana za swoją otwartość wobec imigrantów.
Na podstawie: ilgiornale.it.