Tegoroczny Marsz Niepodległości niósł za sobą echa sporów wewnątrz politykierskiego obozu zarządzającego stowarzyszeniem, które rzekomo jest właścicielem inicjatywy. Bąkiewicz kontra Konfederacja, festiwal medialnego bicia piany o przekręty, machloje i koryto. Czyli to wszystko, co nasze środowisko wiedziało już w 2017 roku, gdzie dzisiejsi wrogowie prezesa SMN robili za jego pretorian, próbując wykluczyć z marszu niepokornych. Do dziś im się to nie udało. Jak co roku, Autonomiczni Nacjonaliści, ONR, 3 Droga oraz Niklot przypomnieliśmy o korzeniach imprezy, która była krzykiem ulic, prowincji, narodu wzgardzonego przez klasę polityczną. Ten marsz jest nasz – na przekór wam!

Znów zdecydowaliśmy się uformować tzw. nacjonalistyczną kolumnę, która z powodzeniem zastąpiła czarny blok, który po dziś budzi lęk służb, liberałów, lewactwa jak i samych ulegających lewicowej narracji endeckich organizatorów.

Hasła i banery, które nieśliśmy jak co roku odnosiły się do spraw bieżących, jak i idei wiecznie nam przyświecającej czy wreszcie oddanie hołdu niepodległości, o którą walczyć trzeba zawsze, bo ma wiele wymiarów od politycznego, geograficznego po ekonomiczno-społeczny. Poruszyliśmy więc każdą z kwestii, od wsparcia bratniego narodu, z którym podzieliła nas trudna historia, ale wojna, którą eurazjatyckie imperium non stop wygraża także Polsce, zaczyna zabliźniać rany. Niestety, lata uproszczonej endeckiej i prawicowej demagogii ocierającej się o szurię utrudniły dialog, a cały nasz ruch zamknięto w martwym punkcie, z którego trudno dziś ruszyć w rozwojową stronę. Tak kończy się tworzenie inicjatyw pod zdobywanie stołków i łatwych posadek. Tak więc można było się spodziewać, że baner „Kijów, Warszawa – wspólna sprawa” z jednej strony oczywisty w takiej sytuacji, na samym marszu wywoła kontrowersje wśród zmanipulowanych miałkim i krótkowzrocznym przekazem patriotów. Czasem szczerych, jednak wykorzystywanych przez cyników, a czasem po prostu zwykłą szurię, do której nie dochodzą żadne logiczne argumenty. Prowokatorzy, którzy usilnie nagabywali kolumnę dostali w końcu lekcję dobrego wychowania. Nie da się tolerować kogoś, kto mimo ostrzeżeń w końcu rzuca się z łapami, potem udaje zatroskanego patriotę, któremu przeszkadza flaga ukraińska, natomiast Marokańczyk ze swoimi barwami już nie.

To tyle w kwestii wyjaśnienia, czemu doszło do pewnych zdarzeń. Otóż zadziałała selekcja naturalna. Jeżeli podchodzisz do dużej zorganizowanej, zdecydowanej grupy i zamierzasz wyrywać baner oraz wyzywasz jej członków może się to skończyć ostrą wymianą zdań. Innym z kolei banerem i hasłem odnoszącym się do naszej wizji geopolitycznej była promocja idei Międzymorza, jako bloku państw niezależnych zarówno od atlantyckich wpływów, a także Eurazji. Pora mówić o tej idei jako imperium, które wyrośnie z naszej krwi, tym samym wrócić na tory podmiotowe, a nie wasalne.

Nie zabrakło podniesienia kwestii socjalno-ekonomicznych. „Wasz kryzys, nasze koszty” – rosnące ceny, inflacja, wszystko wywołane nietrafionymi decyzjami dotyczącymi zaniedbań w energetyce, idiotyczną polityką podczas epidemii czy wreszcie obudzeniem się z ręką w nocniku w sprawie obronności kraju, gdy w krótkim czasie ponosimy za to ogromną cenę. Z Rosją sąsiadujemy od setek lat, a tlący się konflikt na Ukrainie mamy od roku 2014. Był czas na zbrojenia, antyrosyjską polityką zdobywano elektorat i robiono interesy z rzekomym wrogiem. Oczywiście, dziś perspektywa się zmieniła, ale czy musieliśmy czekać na bezpośrednie zagrożenie?

Poza tym pojawiły się też pomysłowe banery lokalnych ekip i organizacji. Hasła głównie o tematyce dotyczącej bieżących spraw socjalnych trafiały do tłumu, który jak co roku je podchwytywał i się do nas przyłączał. Oczywiście, nie zabrakło też oddania czci tym, którzy za naszą ojczyznę przelewali krew. Do hołdu dla naszych bohaterów jak co roku dołączyło międzynarodowe grono nacjonalistów z Europy. Francuzi, Włosi (Azione Studentesca, Casa Pound), cały duży blok Białorusinów z niepodległościowym banerem, Czesi, Ukraińcy, Estończycy.

Pomimo lekkich szarpanek z niekoniecznie trzeźwymi (pijani byli wypraszani w zdecydowany sposób) narwańcami doszliśmy na błonia pod scenę, gdzie wyraziliśmy głośno swoje zdanie zarówno o lichwiarskich zapędach konfederatów broniących parabanków, jak i o obecnym szefie Stowarzyszenia Marszu Niepodległości.

Dzień po marszu spędziliśmy aktywnie na wspólnym treningu, który stać się powinien regularną tradycją około marszową, a być może małym turniejem promującym zdrowy i zdyscyplinowany tryb życia. Zapraszamy niezdecydowanych w przyszłym roku, a może jak się uda częściej. Nie gryziemy, co najwyżej trochę obijemy, oczywiście po przyjacielsku.

Mens sana in corpore sano!

Z żalem trzeba jednak zauważyć, że idea marszu się wypala przez politykierstwo zarządzających imprezą, w tym roku marsz był prawdopodobnie najmniejszy od 2014 roku, a sama moc manifestacji zamiera. Jednak wierzymy, że dzięki naszym staraniom wola mocy i anty-systemowy sznyt wróci na demonstrację, a nacjonaliści znów nadadzą jej właściwy ton, który przekuje się w żar serc, który niegdyś płynął z tej oddolnej inicjatywy.

***

WIDEORELACJA Z KOLUMNY NA NASZYM TELEGRAMIE: LINK

***

Fotoreportaż Autonom.pl: