Już w przyszłym miesiącu we Francji odbędą się wybory prezydenckie. Jednym z faworytów opozycji wobec prezydenta Emmanuela Macrona jest kandydatka centroprawicy Valérie Pécresse. Zapowiedziała ona właśnie, że jej głównym celem jest „zablokowanie skrajnej prawicy”, choć wpływowi politycy Republikanów zarzucali jej brak możliwości spełnienia tych zapowiedzi.
Pécresse w niejasnych okolicznościach wygrała prawybory w obozie centroprawicy. Jej zwycięstwo z grudnia ubiegłego roku już od ponad tygodnia jest obiektem zainteresowania tamtejszych mediów. Okazało się bowiem, że głosowali na nią między innymi nieistniejący członkowie Republikanów, imigranci nieznający francuskiego, a nawet… pies wabiący się Douglas.
Między innymi z tego powodu w tym tygodniu część działaczy jej ugrupowania zdecydowało się poprzeć kandydaturę obecnego prezydenta Francji. Były premier Jean-Pierre Raffarin stwierdził, że za Macronem przemawiają „młodość i doświadczenie”, natomiast Pécresse nie jest w stanie stać się „barierą powstrzymującą skrajną prawicę”.
Sama kandydatka Republikanów nie przejmuje się jednak podobnymi stwierdzeniami. W telewizyjnym wywiadzie stwierdziła właśnie, że zamierza „zablokować skrajną prawicę”, która jej zdaniem została skompromitowana przez swoje otwarte poparcie dla polityki rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.
Pozostali kandydaci, a dokładniej szefowa narodowców Marine Le Pen i publicysta Eric Zemmour, mają znajdować się więc „pod wpływem obcego mocarstwa”. Dodatkowo nie przedstawiają żadnych poważnych propozycji reform, podczas gdy sama Pécresse stojąc w opozycji do Macrona jest zwolenniczką „projektu naprawy Francji”.
Ostatnie sondaże wskazują jednak na jej słabnącą popularność, między innymi spowodowaną właśnie wspomnianym skandalem i deklaracjami jej partyjnych kolegów. Pécresse plasuje się już nie tylko za Macronem, Le Pen i Zemmourem, ale także za kandydatem skrajnej lewicy Jean-Lucem Mélenchonem.
Na podstawie: valeursactuelles.com.