„Dziennik Wschodni” opisuje historię mieszkanki Starego Zamościa, która chcąc pomóc uchodźcom z Ukrainy dostosowała do nich swój dom. W zamian odwiedziła ją policja i przedstawiciele Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, bo dwójce obywatelek Ukrainy nie spodobały się warunki mieszkaniowe oferowane przez Polkę.

Magda Tywoniuk w rozmowie z gazetą opowiada między innymi o swojej motywacji do pomocy. U córki mieszkanki Starego Zamościa kilka lat temu zdiagnozowano białaczkę, ale na całe szczęście znalazł się dawca szpiku. Pani Magda stwierdziła więc, że poprzez pomoc uchodźcom uciekającym przed wojną na Ukrainę spłaci ten swoisty dług.

Kobieta w ubiegłym tygodniu zamieściła ogłoszenie w internecie, w którym pisała o możliwości dostosowania jednego piętra swojego domu do potrzeb Ukraińców. Konieczne było jednak umeblowanie i przygotowanie lokalu, w czym mieli pomóc przedstawiciele miejscowej społeczności. „Nie ma luksusów, ale jest dach nad głową” – pisze o mieszkaniu „Dziennik Wschodni”.

W ubiegły czwartek Tywoniuk wraz z krewnymi swojego męża pojechała do Hrubieszowa, aby zabrać stamtąd w sumie 7 ukraińskich kobiet i 5 dzieci. Dwóm kobietom po przyjeździe do Starego Zamościa od razu nie spodobały się warunki mieszkalne, dlatego powróciły one do punktu recepcyjnego w Zamościu.

Zaledwie dzień później w domu użyczonym uchodźcom pojawili się policjanci, urzędniczki i pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz strażak mający przetransportować bagaże cudzoziemek. Ukraińskie kobiety miały bowiem poskarżyć się na „niewłaściwe warunki” i na bliżej nieokreślone „zagrożenie”.

Przedstawicielki GOPS w rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” twierdzą, że nie przyjechały przeprowadzać interwencji, ale dokonać ewidencji Ukrainek. Miały one wówczas zadeklarować chęć przeniesienia się do innego miejsca, bo nie podobały im się warunki zaoferowane im przez bohaterkę tekstu. Ostatecznie trafiły one do pałacu w Udryczach.

Najprawdopodobniej nie jest to odosobniony przypadek niezadowolenia Ukraińców z oferowanych im warunków. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker przyznał w środę, że część uchodźców trzeba specjalnie przekonywać, aby raczyli oni korzystać z lokali udostępnianych im w mniejszych miastach i na wsi.

Na podstawie: dziennikwschodni.pl. 

Zobacz również: