Przez holenderski parlament przetoczyła się burza związana z informacjami ujawnionymi przez tamtejszą telewizję publiczną. Wynika z nich, że tamtejszy rząd wciąż udziela wsparcia logistycznego organizacjom syryjskich „rebeliantów”, którzy zdaniem krytyków tego rozwiązania są odpowiedzialni za akty terrorystyczne. Co ciekawe, jedna z grup otrzymujących pomoc od holenderskiego państwa została wcześniej sklasyfikowana jako terrorystyczna przez holenderskie ministerstwo sprawiedliwości.

Informacje na temat wspierania „rebeliantów” w Syryjskiej Republice Arabskiej ujawniły wiadomości holenderskiej telewizji publicznej NPO, które zwracały przede wszystkim uwagę na fakt, iż logistyczna pomoc ze strony holenderskiego rządu trafiła między innymi do frakcji Frontu Lewantu. Wcześniej organizacja ta została tymczasem sklasyfikowana przez holenderskie ministerstwo sprawiedliwości jako grupa terrorystyczna, dlatego jeden z jej członków sądzony jest w Holandii za przynależność do ruchu dżihadystów i islamskich radykałów.

Ogółem holenderski wkład w syryjską wojnę, określany oficjalnie mianem „nieśmiercionośnej pomocy”, miał wynieść blisko 25 milionów euro przeznaczonych dla blisko dwudziestu dwóch zbrojnych ugrupowań, a także 12,5 miliona euro dla osławionych „Białych Hełmów” i 14,8 miliona euro na „społeczną policję” tworzoną rzekomo dla poprawy bezpieczeństwa na terytoriach zajmowanych przez syryjskie grupy zbrojne. Holenderski rząd ogłosił jednak, że kończy z „bezwarunkowym wsparciem” dla przeciwników syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada.

Wyjaśnień na temat wspierania ruchów terrorystycznych domaga się jednak opozycja wobec rządów liberałów i chadeków, a nawet parlamentarzyści należący do ugrupowań tworzących gabinet Marka Rutte. Ich zdaniem doniesienia na temat pomocy dla Frontu Lewantu są szokujące, dlatego pojawia się pytanie jak w ogóle do niego doszło, jeśli grupa ta znajdowała się na czarnej liście holenderskiej instytucji rządowej.

Na podstawie: tishreen.news.sy, presstv.com.