We Francji, w jednym z europejskich ośrodków posuniętej do granic absurdu politycznej poprawności, w ostatnich dniach zakończył się proces Paula Giro de Langlanda. Został on skazany na karę grzywny 1500 euro za rzekomo rasistowskie stwierdzenie „tutaj jest jak w Afryce”, odnoszące się do bałaganu organizacyjnego na lotnisku Paryż/Orly, na którym został on poddany kontroli osobistej.
Kara została obniżona z 5 tysięcy euro, których z początku domagał się prokurator. Rekompensaty za „straty moralne” w wysokości 300 do 500 euro otrzymało kilku czarnoskórych pracowników lotniska, którzy „mogli poczuć się urażeni wypowiedzią de Langlanda”.
Sądowi, który zasądził taki wyrok, prawdopodobnie albo obce są realia Afryki, albo bardzo bliska zła wola. Afryka to między innymi kontynent szalejących epidemii spowodowanych defraudacją niemal 100% funduszy pomocy płynących z cywilizowanych państw, zagłębie komunistycznych watażków będących panami życia i śmierci w swoich okolicach, kontynent pełen oddziałów nawet kilkuletnich dzieci z kałasznikowami, miejsce gehenny kobiet dotkliwie kaleczonych w imię dziwacznych „zwyczajów”, a także starannie przemilczanych prześladowań i okrutnych rasistowskich morderstw na białych farmerach. Jeśli to nie jest ostrożnie mówiąc bałagan, to co nim jest? Jak długo jeszcze stwierdzenie faktu będzie nazywane rasizmem?