Pod osłoną nocy parlament przyjął dzisiaj głosami Prawa i Sprawiedliwości oraz Koalicji Obywatelskiej tak zwaną „Tarczę antykryzysową”. Choć ma ona rzekomo uchronić polską gospodarkę przez katastrofą, tak naprawdę wprowadza cięcia wynagrodzeń dla pracowników, wydłuża czas pracy, przedłuża zezwolenia na pracę dla imigrantów, a także w porównaniu do rozwiązań przyjętych w innych państwach w żaden sposób nie zagraża pozycji elit finansowych.
Do głosowania nad specustawą zmieniającą szereg praw w związku z epidemią koronawirusa doszło dzisiaj po 6 rano. Za przyjęciem rozwiązań dotyczących gospodarki, ale także Kodeksu Wyborczego, zagłosowali solidarnie parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości oraz Koalicji Obywatelskiej, przeciw była Lewica i klub Polskiego Stronnictwa Ludowego – Kukiz’15, natomiast od głosu wstrzymała się Konfederacja.
„Tarcza antykryzysowa” w swoich założeniach ma chronić miejsca pracy oraz pomóc pracownikom, aby w ten sposób mogli oni w ogóle mieć za co żyć. Środki te są jednak dalece niewystarczające, ponieważ rządzący chcą wypłacić dwie transze po 2 tys. zł brutto dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą oraz pracujących na podstawie umowy o dzieło i zlecenie. W przypadku pozostałych budżet państwa dopłaci 40 proc. wynagrodzenia, 40 proc. zapłaci pracodawca, a 20 proc. ma być „wkładem własnym” pracowników.
Obcięcie wynagrodzeń to niejedyny zapis uderzający w pracowników. Poza tym Polaków czekają duże zmiany w prawie pracy. Choć media i „eksperci” donoszą o możliwości wzrostu bezrobocia do 10 proc., „Tarcza antykryzysowa” oznacza między innymi możliwość ustanowienia przez firmy 16-godzinnej (!) zmiany. Stanie się tak, bo rządzący w swoim pakiecie zdecydowali się na skrócenie czasu odpoczynku pracownika zaledwie do 8 godzin dziennie.
Dodatkowo wspomniane transze pieniędzy nie trafią do wszystkich osób zatrudnionych na umowach śmieciowych. Jak zawsze pracownicy będą mieli pod górkę z powodu mocno nierealistycznych wymagań. Na pomoc będą mogły bowiem liczyć tylko te osoby, które zawały umowy cywilnoprawne nie później niż 1 lutego bieżącego roku, a ponadto tylko jeśli ich porozumienie z pracodawcą nie oznaczało wypłaty kwoty mniejszej niż 1,3 tys. zł brutto. Tymczasem śmieciówki zawierane są krótkoterminowo i na ogół podpisuje się ich po kilka w miesiącu.
Bezrobotni w praktyce nie mogą liczyć na żadną pomoc, co będzie katastrofalne zwłaszcza w przypadku wspomnianych zwolnień mogących objąć od jednego do trzech milionów Polaków. W „Tarczy antykryzysowej” o osobach tracących pracę nie ma w ogóle mowy, zaś obecne kryteria otrzymania zasiłku są tak zaostrzone, że pobiera je zaledwie 17 proc. zarejestrowanych bezrobotnych. Same świadczenia wynoszą zaledwie kilkaset złotych i zależą często od uregulowań poszczególnych samorządów.
Tak jak pisaliśmy wcześniej, zmiany zaproponowane przez rząd Mateusza Morawieckiego mają zatrzymać na rynku pracy imigrantów. Ich wizy pracownicze i zezwolenia zostaną automatycznie przedłużone, stąd nie będą musieli oni wracać do państw swojego pochodzenia, aby czekać następnie na procedurę ich wydłużenia. Tym samym w Polsce mimo spodziewanego wzrostu bezrobocia mogą pozostać nawet dwa miliony obcokrajowców.
O nic nie muszą martwić się z kolei banki. Morawiecki jako bankster doskonale zadbał o ich interesy. Mimo zapowiedzi polityków PiS-u, Polaków nie czekają żadne „wakacje kredytowe”, stąd będą musieli na bieżąco spłacać swoje zobowiązania. Tym samym osoby, które z powodu kryzysu stracą pracę będą wpadać w spiralę zadłużenia z powodu niemożności spłaty kredytów i pożyczek, a to da doskonałą okazję bankom do zarobienia choćby na odsetkach.
Na podstawie: money.pl, forsal.pl, businessinsider.com.pl, rmf24.pl.
Zobacz również: