brexitenWynik referendum w Wielkiej Brytanii był zaskoczeniem dla wielu komentatorów, polityków, głów państw, którzy otwarcie agitowali przeciwko wyjściu tego kraju z Unii Europejskiej. Do głosowania za pozostaniem w UE namawiali Brytyjczyków niemal wszyscy europejscy i światowi liderzy, telewizje w każdym z krajów nadawały programy w których politycy wszelkich odcieni przestrzegali przed konsekwencjami opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię, odwoływano się jak zwykle do tzw. wartości europejskich, przerzucano się utartymi od lat sloganami nie tylko o gospodarczych zaletach uczestnictwa w tej ponadnarodowej organizacji ale także o braterstwie, europejskich więziach.

Brytyjczycy zdecydowali się opuścić Unię Europejską a zaraz po tym nastąpił szereg oczywistych w takich przypadkach wydarzeń jak np. zachwianie kursu funta. Media w Europie i na świecie ustami najróżniejszych polityków i ekspertów kreśliły najczarniejsze wizje dla Europy i samej Wielkiej Brytanii obawiając się efektu domina i prób podążenia za ciosem kolejnych państw wspólnoty. Uruchomiono wszelkiego rodzaju straszaki, od gospodarczych wizji upadku Brytanii do „incydentów rasistowskich” tak szeroko komentowanych w mediach. Polskie media próbowały na wiele sposobów przestraszyć mieszkających na wyspach brytyjskich Polaków, co z dużej mierze się udało.

Niemal pewnym było, że zwolennicy UE podejmą kroki w celu unieważnienia przegranego referendum, niemal natychmiast pojawiły się petycje w sprawie jego powtórzenia, które były szeroko reklamowane przez media. Scenariusz taki zrealizowano w Irlandii gdzie w 2008 roku obywatele opowiedzieli się przeciwko ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Zaoferowano Irlandii pewne ustępstwa a następnie referendum zostało powtórzone i pozwoliło zaakceptować traktat, który odrzucono w pierwszym głosowaniu.

Pomimo, że politycy, przedstawiciele UE oraz media spodziewały się wyrównanych wyników to jednak niekorzystny dla Brukseli wynik nie był prawdopodobnie brany pod uwagę. Lawina komentarzy ale także i najpłytszych zagrywek propagandowych i emocjonalnych przetoczyła się przez studia telewizyjne, profile różnych dziennikarzy i komentatorów. Najbardziej nawet skompromitowani politycy znów wystąpili w roli autorytetów zmartwionych przyszłością Europy a także sytuacją Polaków w Wielkiej Brytanii.

Reakcje politycznych figur mogą skłonić do myśli, że biorą oni pod uwagę demontaż europejskiego bloku a apele kierowane do zadowolonych z osłabienia biurokratycznej i zideologizowanej instytucji aspirującej do totalnego kontrolowania państw członkowskich w niemal każdej dziedzinie życia, pokazują, że szykują się oni do obrony status quo. Dezintegracja UE i powrót do państw narodowych oznaczałby koniec hegemonii scentralizowanej władzy Brukseli i powiązanych z nią lobby, korporacji. Proces taki nie byłby oczywiście szybki ani prawdopodobnie bezbolesny. Jednak dla Europejczyków koniec sztucznego, ponadnarodowego i antynarodowego tworu, rządzonego przez zabetonowaną klasę polityczną sprowadzającą na europejskie narody coraz większe zagrożenia musi nadejść jak najszybciej, aby jeszcze była szansa posprzątania zgliszczy, które pozostawi po sobie Unia Europejska.

Obawy zarządzającej nią klasy politycznej są uzasadnione, ponieważ do głosu w Europie dochodzą coraz częściej partie i środowiska odwołujące się do idei narodowych, sprzeciwiające się forsowanemu już niemalże siłą multikulturalizmowi, terrorowi politycznej poprawności. Ze zjawiskiem tym zajadle walczą media główne nurtu, a to z kolei pokazuje, że zaczynają się obawiać wzrostu świadomości Europejczyków. Niewątpliwie na wzrost tej świadomości miał wpływ ostatni kryzys migracyjny i podejście do niego władz Unii Europejskiej. Dotknięte masową pozaeuropejską imigracją narody, skala tej imigracji oraz zachowanie imigrantów otworzyły oczy wielu Europejczykom. Dostrzegli oni także pobłażliwe podejście do problemu władz swoich krajów, brukselskiej centrali oraz zakłamanie mediów. Jednym słowem, zauważyli, że ich własne rządy i patronująca im centrala występuje przeciwko nim.

Nad Brexitem ubolewa i przestrzega oczywiście jeden z możnych tego świata, wspomagacz i architekt wielu projektów „pro-demokratycznych” oraz patron wszystkich „postępowców” czyli żydowski miliarder George Soros, który jest chętnie cytowany w mediach odnośnie decyzji Brytyjczyków. Nazywa on Brexit katastrofalnym scenariuszem grożącym „dezintegracją Europy”. Chodzi oczywiście o Unię Europejską, którą media każą nam utożsamiać z Europą.

Przewodnicząca francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen słusznie przewiduje celowe piętrzenie trudności i uczynienie procesu wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE maksymalnie bolesnym pod wieloma względami. Ma to zniechęcić kolejne państwa do pójścia w jej ślady i uratować od rozpadu coraz słabszą wspólnotę. Niewykluczone jest nawet skonfliktowanie ze sobą narodów Europy na tle „być albo nie być” Unii Europejskiej, którą przedstawiać się będzie jako jedynego gwaranta spokoju i stabilizacji.

Środowiska i partie narodowe w Europie, jak np. francuskie, holenderskie czy fińskie idąc za ciosem chciałyby zorganizowania podobnego referendum, jednak po brytyjskim policzku należy spodziewać się, że rządy przychylne UE nie będą zbyt chętne do podjęcia takiego ryzyka. Brytyjczyków straszy się także próbami odłączenia się od Zjednoczonego Królestwa Szkocji i Irlandii Północnej, gdzie, jak przekonują nas media istnieje wielka więź mieszkańców z Unią Europejską, choć w przypadku takich ruchów można pomyśleć o sprytnym wykorzystaniu sytuacji przez zwolenników niepodległości Szkocji czy irlandzkich republikanów.

Niemal natychmiast pod ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum ruszyła lawina nieprzychylnych zwycięskiemu obozowi komentarzy i analiz. Okazało się, że za Brexitem głosowali, znani nam dobrze z lokalnego podwórka, „starsi i niewykształceni”. Za pozostaniem w UE byli oczywiście, młodzi, postępowi i wykształceni mieszkańcy wielkich miast. Uruchomiono cały repertuar najróżniejszych strachów, na które dali się nabrać np. polscy emigranci w Brytanii. Pod natłokiem pro-brukselskiej propagandy wielu ludzi uwierzyło, że straci pracę, obniżą im zarobki a nawet, że zbliża się czas gdy władze wyrzucą ich z kraju. Brytyjczyków czy północnych Irlandczyków straszy się gospodarczą zapaścią ale także i tak płytkimi rzeczami jak rzekome spore utrudnienia w poruszaniu się po Europie.

W straszeniu nie ustają także ośrodki medialne w całej Europie, w tym Polsce. Katastroficzne wizje serwowane we wszystkich programach i zestaw straszaków mają wzbudzić w Polakach lęk przed ewentualnym wybiciem się na niepodległość. Przez lata unijnej propagandy ludzie i tak zdążyli uwierzyć, że bez kurateli Brukseli niemożliwym jest wybudowanie odcinka nowej drogi czy placu zabaw. Ponadto wytresowano społeczeństwo w typowo postkolonialnej mentalności każącej im bać się „wyśmiania na Zachodzie”. Do repertuaru strachów dopisano teraz obawy o przyszłość miliony polskich emigrantów, którzy za chlebem tłumnie wyjechali na Wyspy Brytyjskie.

Na odejście Wielkiej Brytanii z UE niezbyt optymistycznie zareagowała także prawa strona polskiej sceny politycznej i powiązanych z nimi mediów, choć część jej komentatorów prawie etatowo krytykowała Unię Europejską oraz jej, zakrawającą wielokrotnie na absurd, ideologię. Gdy Unii, której podobno nie życzyli najlepiej, odwołując się co rusz do idei polskiej suwerenności, niespodziewanie przytrafił się pierwszy poważny cios, narracja zmieniła się natychmiast. I tak teraz już „dla Brytanii może to i dobrze ale dla Polski już nie”. Zupełnie jakby wierzyli w to, że rozmontowanie tak kolosalnego tworu może odbyć się całkowicie bezboleśnie. Podczas gdy w Europie narastają nastroje antyunijne, w Polsce jako rozwiązanie problemów z którymi boryka się UE przedstawia się… jeszcze silniejszą integrację z nią, czyli jeszcze większe uzależnienie pod każdym względem od zagranicznych ośrodków decyzyjnych np. przez dołączenie do strefy euro.

Podsumowując, Brytyjczykom należą się gratulacje za decyzję, którą podjęli, zaś Europejczykom, na których ,pod gwieździstym sztandarem, przeprowadzono szereg społecznych i ekonomicznych eksperymentów jak najszybszego uwolnienia się z objęć brukselskiego Wielkiego Brata i odzyskania kontroli nad swoimi ojczyznami.

Ajwaj