Nowy amerykański prezydent Joe Biden od tygodnia zajmuje się głównie odwracaniem decyzji podjętych przez swojego poprzednika. Tym razem w ramach przeglądu dotychczas podpisanych umów wstrzymał on dostawy broni do Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Tymczasowe zamrożenie transakcji, według nowej administracji Białego Domu, nie jest niczym szczególnym. Każdy prezydent chce bowiem posiąść dokładne informacje dotyczące najważniejszych umów podpisanych przez swojego poprzednika. Urzędnicy podlegli Bidenowi twierdzą zresztą, że ostatecznie większość z porozumień i takie zostanie zrealizowanych.
Przynajmniej na razie Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie nie mogą jednak liczyć na dostawy sprzętu wojskowego ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi głównie o sprzedaż precyzyjnej amunicji do Rijadu, a także myśliwców F-35 do Abu Zabi. Umowa USA z Emiratami jest przy tym elementem porozumienia dotyczącego nawiązania przez ten kraj stosunków dyplomatycznych z Izraelem.
Tak naprawdę realizacja zamówień złożonych przez państwa arabskie nie jest pewna. Biden chce bowiem mieć pewność, że sprzęt wojskowy wysłany do wymienionych wyżej państw nie zostanie użyty w krwawej wojnie w Jemenie. Tymczasem obie strony, a zwłaszcza Arabia Saudyjska, są w pełni zaangażowane w jemeński konflikt.
O wojnie w Jemenie w ubiegłym tygodniu mówił nowy sekretarz stanu Antony Blinken. Stwierdził on, że nowa głowa państwa zainteresowana jest zakończeniem amerykańskiego wsparcia dla kampanii prowadzonej przez Saudyjczyków. Sprawa ta ma więc zostać rozwiązana w „bardzo krótkim czasie”.
Nie do końca wiadomo ile warte są kontrakty podpisane jeszcze podczas prezydentury Donalda Trumpa. Dziennik „The Wall Street Journal” twierdzi, że kontrakt USA i ZEA opiewa na blisko 23 mld dolarów, bo tyle Abu Zabi ma zapłacić Waszyngtonowi za myśliwce odrzutowe F-35, drony Reaper i różne rodzaje amunicji.
Na podstawie: wsj.com.