Ograniczenie rosyjskich wpływów w białoruskich mediach ma być jednym z głównych celów władz w Mińsku. Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka spotkał się w tej sprawie z przedstawicielami mediów państwowych, podkreślając konieczność zachowania suwerenności informacyjnej i porównując rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości do użycia broni chemicznej.
Po raz ostatni głowa państwa spotkała się z szefami największych białoruskich mediów przed dwoma laty. Dlatego Łukaszenka podkreślał, że nadszedł czas na przedyskutowanie reformy środków masowego przekazu, choć obecne czasy mają być pod tym względem niezwykle trudne. W tym kontekście wystarczy popatrzeć na otwarte konfrontacje, do których dochodzi na całym świecie, czy na sytuację geopolityczną w Europie Środkowo-Wschodniej.
Według białoruskiego prezydenta najważniejszym elementem niezależności każdego państwa powinna być suwerenność informacyjna. Pod tym sformułowaniem rozumie on prawo do prowadzenia własnej polityki informacyjnej, tworzenia sprzyjającej ku temu infrastruktury oraz zapewnienie bezpieczeństwa w dostępie do wiadomości. Właśnie o to ma obecnie walczyć białoruskie państwo.
Łukaszenka twierdzi, że należy zacząć wdrażać „Strategię Informacyjną Republiki Białorusi”, ponieważ w obecnych czasach media nie są już tylko dostarczycielem informacji. Mogą one być wykorzystywane jako broń masowej zagłady, stąd porównał on rozpowszechnianie tak zwanych „fake newsów” do użycia broni chemicznej. Tymczasem Białoruś musi być przygotowana na bardziej złożone kampanie informacyjne, których tezy będzie trudno obalić.
Nie mógł on tego wyrazić wprost, ale Łukaszenka wyraźnie wspominał o dużych wpływach rosyjskich mediów w jego kraju. Blisko 60 proc. treści pokazywanych w białoruskiej telewizji w porze największej oglądalności pochodzi właśnie z Rosji, stąd białoruski prezydent naciskał na zwiększenie krajowej produkcji programów. Ponadto jego zdaniem media państwowe są niezwykle słabe w przestrzeni internetowej.
Na podstawie: sb.by, naviny.by.