Pojutrze w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie. Według sondaży większość Amerykanów obawia się nawet wybuchu wojny domowej. W ostatnich dniach można więc zaobserwować zwiększoną liczbę sprzedanych sztuk broni, natomiast amerykańskie służby monitorują radykalne grupy polityczne mające przygotowywać zamieszki.
Polaryzacja społeczeństwa w USA jest faktem już od dawna, a wybory sprzed czterech lat jedynie zaogniły sytuację. W Ameryce co kilka miesięcy wybuchają więc duże rozruchy, za które odpowiadają grupy anarchistyczne, skrajnie lewicowe i reprezentujące mniejszości rasowe oraz etniczne. Nic dziwnego, że napięta atmosfera towarzyszy również pojedynkowi między prezydentem Donaldem Trumpem a demokratycznym kandydatem Joe Bidenem.
Jeden z ostatnich sondaży wskazuje, że 61 proc. respondentów obawia się ewentualnej wojny domowej. Firma badawcza YouGov opublikowała z kolei inne wyniki badań opinii społecznej, według których 56 proc. amerykańskich obywateli spodziewa się wzrostu przemocy na ulicach w rezultacie wyników wtorkowych wyborów. Coraz większa grupa Amerykanów zaczyna zresztą akceptować zamieszki motywowane politycznie.
Amerykańskie media donoszą dodatkowo, że wielu Amerykanów już przygotowało się na powyborcze zamieszki. W ostatnich miesiącach zwiększone obroty odnotowują więc sklepy sprzedające broń. W tym roku zakupionych zostało więc blisko 18 milionów jej sztuk. Ponadto wiele osób na czas głosowania i liczenia głosów zamierza… schować się w bunkrach. Specjalne obozy przygotowane przez tak zwanych prepersów już trzy tygodnie temu zostały otwarte między innymi w Kolorado i Zachodniej Wirginii.
Służby mają przy tej okazji monitorować radykalne grupy polityczne. Jedna z organizacji zajmujących się tematyką „ekstremizmu politycznego”, która zajmuje się obserwacją ponad 80 takich ugrupowań, zauważyła wzrost ich zaangażowania w ostatnich tygodniach. Najbardziej zagrożone działalnością samozwańczych milicji mają być przede wszystkim Georgia, Michigan, Pensylwania, Wisconsin i Oregon.
Konserwatywny komentator Glenn Beck ostrzega zwłaszcza przed przemocą ze strony skrajnej lewicy. Twierdzi on, że przygotowała ona specjalne podręczniki, w których instruuje swoich aktywistów i zwolenników w kwestii organizacji zamieszek. Podczas jednej z debat telewizyjnych nad tym problemem pochylił się także Trump, przypominając Bidenowi o odpowiedzialności lewicy za największe rozruchy w USA.
Na podstawie: washingtonpost.com, forsal.pl.