Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump opowiedział się za powrotem Krymu w ręce Ukraińców, po tym jak półwysep w 2014 roku został włączony w skład Federacji Rosyjskiej. Zmiana stanowiska Trumpa wobec Rosji może być związana z dymisją jego doradcy Michaela Flynna, który był uważany za głównego zwolennika amerykańsko-rosyjskiego zbliżenia.
Rzecznik Białego Domu Sean Spicer poinformował podczas konferencji prasowej, że jego zwierzchnik jednoznacznie opowiedział się za powrotem Półwyspu Krymskiego w granice terytorialne Ukrainy, choć od blisko trzech lat Krym wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej. Trump chciałby, aby w ten sposób rosyjski rząd przyczynił się do deeskalacji konfliktu we wschodniej Ukrainie, który w ostatnich tygodniach ponownie znalazł się na przysłowiowych pierwszych stronach gazet.
Na słowa rzecznika amerykańskiego prezydenta odpowiedział jego rosyjski odpowiednik. Dmitrji Pieskow stwierdził, że Rosja nie będzie dyskutować o Krymie ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ nie ma w swoim zwyczaju rozmawiać z innymi państwami o kwestiach jej terytorium. Pieskow dodał jednocześnie, iż Rosjanie nadal będą dzielić się ze swoimi partnerami o historii przemian na Ukrainie, które zdaniem prezydenta Władimira Putina były sponsorowane przez zagranicę.
Jednocześnie media spekulują na temat zmian w polityce zagranicznej Trumpa, ponieważ mogą one wiązać się z dymisją jednego z jego doradców ds. bezpieczeństwa narodowego. Michael Flynn miał złożyć rezygnację po prośbie amerykańskiego prezydenta, który miał stracić do niego zaufanie w związku z ujawnieniem przez „Washington Post” jego rozmów z rosyjskim ambasadorem, dotyczących amerykańskich sankcji wobec Rosji.
W trakcie swojej kampanii wyborczej Trump zapowiadał zmianę polityki wobec Rosji, w celu ułożenia relacji z Putinem. Dodatkowo miliarder wypowiadał się także o sprawie Krymu, mówiąc w połowie ubiegłego roku o tym, iż o kwestii półwyspu powinni wypowiedzieć się jego mieszkańcy.
Na podstawie: tvp.info, forsal.pl.