W przyszłym tygodniu Rada Strażników zadecyduje, kto z zarejestrowanych kandydatów przystąpi ostatecznie do czerwcowych wyborów prezydenckich w Iranie. Były prezydent Mahmud Ahmadineżad grozi wprost nawoływaniem do bojkotu głosowania, jeśli jego kandydatura nie zostanie jednak zatwierdzona.
Prezydent Iranu w latach 2005-2013 starał się wystartować już w poprzednich wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Za każdym razem ostatecznie wycofywał się z tego pomysłu, najczęściej na prośbę najwyższego duchowego przywódcy, ajatollaha Aliego Chameneiego. Tym razem postanowił jednak oficjalnie zgłosić swoją kandydaturę w wyborach zaplanowanych na 18 czerwca.
Rada Strażników, czyli liczący dwanaście osób organ rządowy Iranu, musi wpierw zaakceptować jego zgłoszenie. Najprawdopodobniej nastąpi to już w przyszłym tygodniu. Sprawa wywołuje spore emocje w Iranie, bo według nielicznych sondaży Ahmadineżad cieszy się największym poparciem spośród hipotetycznych kandydatów. W sieci internetowej i na ulicach widać zresztą wzmożoną aktywność jego zwolenników.
Sam były prezydent Iranu oficjalnie twierdzi, że nie będzie nawoływał swoich zwolenników do protestów, gdy jego kandydatura nie zostanie zatwierdzona. Zdaniem komentatorów jego słowa brzmią jednak bardziej jak groźba niż zapewnienie. Zwłaszcza, że Ahmadineżad w trzech swoich dotychczasowych wystąpieniach zapowiedział, iż ogłosi bojkot wyborów w przypadku niezarejestrowania jego kandydatury.
Co prawda nie wprost, ale w zawoalowany sposób do słów potencjalnego kandydata w irańskich wyborach odniósł się gen. Ghasem Rezaji, wiceszef irańskich służb porządkowych. Jego zdaniem mundurowi w Iranie są przygotowani na wszelkie scenariusze i nie dopuszczą do sparaliżowania czerwcowego głosowania. Rezaji zamierza tym samym zdławić każdy bunt w zarodku.
Na podstawie: iranintl.com.
Zobacz również: