Kilka serwisów nacjonalistycznych zdążyło już zrelacjonować sytuację w Szwecji. Uwaga Europejczyków zwrócona jest na ten kraj, gdyż trwają tam zamieszki z udziałem niezasymilowanych imigrantów. W politycznie poprawnych mediach kryminaliści charakteryzowani są jako „grupy młodzieży” i naturalnie z reguły pomija się ich pochodzenie.
Od 5 dni południowe dzielnice Sztokholmu ogarnięte są zamieszkami. W ich trakcie tłum podpala samochody, jak i ściera się z aparatem represji. Noc z środy na czwartek dostarczyła informacji o wybuchu ulicznych starć w trzecim pod względem liczby ludności mieście – Malmö. Głównymi aktorami nadal wywodzący się spoza Europy imigranci.
Mass media w pośpiechu generowały uzasadnienie dla aktów dewastacji w imigranckich dzielnicach Husby, Skaerholmen, Fittja oraz Norsborg. Położono nacisk głównie na rzekome fatalne warunki materialne, w których dorasta młodzież. 20% spośród nich nie pracuje, ani też nie uczęszcza do szkoły. Jest to argument irracjonalny dla kraju skandynawskiego, który wielokrotnie stawiany jest za wzór państwa opiekuńczego. Celowo przemilczany jest brak procesu akulturacji ze strony przybyszów spoza Europy i ich tożsamościowe wykorzenienie.
Nasuwa się więc pytanie dlaczego te same środki przekazu nie były równie wyrozumiałe w przypadku starć demonstrantów z aparatem represji przy okazji Marszu Niepodległości w stolicy Polski? Dlaczego media – zarówno z prawej jak i lewej strony tego samego systemu – akcent położyły na obrzucanie anatemą uczestniczących w tych gwałtownych wydarzeniach ewentualnie uzasadniały je tylko policyjną prowokacją?
Na podstawie: PAP / źródła własne