Pojutrze miną równo dwa tygodnie od podpisania porozumienia pokojowego pomiędzy Izraelem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Tymczasem już pojawiły się pierwsze zgrzyty pomiędzy oboma krajami. Poszło o dostawę amerykańskich F-35 dla Emiratów, co nie podoba się izraelskiemu rządowi, który sprzeciwia się sprzedawaniu nowoczesnej broni jakiemukolwiek arabskiemu państwu.

Normalizacja stosunków pomiędzy Izraelem i ZEA była szeroko komentowana. Miała ona rozpocząć nową erę nie tylko w stosunkach izraelsko-arabskich, ale na całym Bliskim Wschodzie. Jednym z jej celów miało być więc zaprowadzenie pokoju w regionie. Nie pierwszy raz okazuje się jednak, że papier zniesie wszystko, natomiast wspaniałe deklaracje szybko weryfikuje rzeczywistość.

Stany Zjednoczone upatrywały bowiem w normalizacji tych stosunków szansy na realizację swoich interesów. Tym samym zaoferowały one Emiratom sprzedaż swoich samolotów bojowych F-35. Warto w tym kontekście wspomnieć, że USA i ZEA znajdują się od lat w świetnych relacjach, dlatego emirackie lotnictwo uczestniczyło w kilku regionalnych operacjach u boku Amerykanów. Do dzisiaj oba państwa prowadzą zresztą ćwiczenia wojskowe.

Na transakcję nie zgadza się jednak Izrael. Umowa z ZEA nie zmienia stanowiska izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, kategorycznie sprzeciwiającemu się wzmacnianiu nowoczesnego potencjału militarnego u jakichkolwiek państw arabskich. Dodatkowo polityk zdementował wszelkie doniesienia, aby zgodził się na wspomnianą transakcję właśnie w ramach podpisanego porozumienia pokojowego.

Stanowisko Izraela spowodowało, że dyplomacja ZEA zlekceważyła zaplanowane na piątek spotkanie w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Lana Zaki Nusseibeh, czyli stały przedstawiciel Emiratów przy ONZ, nie spotka się więc z przedstawicielami izraelskiej i amerykańskiej administracji.

Na podstawie: presstv.com, aljazeera.com.

Zobacz również: