Świat milczy na temat coraz poważniejszej sytuacji w mieście Al-Bab, znajdującym się na terenach Syrii kontrolowanych przez tureckie wojsko oraz sprzymierzonych z nim „rebeliantów”. Wpierw siły te miały stłumić protesty przeciwko złemu traktowaniu miejscowej ludności, w których zginęło co najmniej sześć osób, natomiast obecnie na ulicach miasta trwają walki pomiędzy zwaśnionymi i jednocześnie pro-tureckimi bojówkami.

Protesty miejscowej ludności w Al-Bab na północy Syryjskiej Republiki Arabskiej miały trwać trzy dni, a głównym powodem ich rozpoczęcia było złe traktowanie pracowników miejscowego szpitala przez tureckich żołnierzy i ich sprzymierzone z nimi frakcje „rebeliantów”. Podczas demonstracji wznoszono okrzyki przypominające o tym, do kogo tak naprawdę należy miasto, a także wzywające do opuszczenia syryjskich terytoriów przez tureckich żołnierzy.

Wraz ze swoimi sprzymierzeńcami mieli oni ostrzelać protestujących z broni automatycznej umiejscowionej na transporterach opancerzonych. W wyniku tej interwencji śmierć miało ponieść co najmniej sześciu cywilów, natomiast nieznana jest liczba rannych, ponieważ tureckie wojsko miało nie dopuścić do ich przetransportowania do lokalnych szpitali.

Jednocześnie na ulicach Al-Bab wybuchły starcia pomiędzy zwaśnionymi frakcjami Wolnej Armii Syrii (FSA), chociaż zwalczające się grupy Ahrar al-Szarkija i Ahrar al-Szam (a także część innych frakcji) są sprzymierzone z tureckim wojskiem. W mieście rozmieszczono tymczasem siły mające rozdzielać uczestników wcześniejszej tureckiej operacji przeciwko siłom kurdyjskim w prowincji Afrin.

Na podstawie: syriahr.com, hawarnews.com/en, anfenglish.com.

Zobacz również:

Zaostrza się konflikt między „rebeliantami” w północnej Syrii