Akcja niszczenia pomników w Stanach Zjednoczonych zaczyna przekraczać kolejne poziomy absurdu. W San Francisco obalono więc pomnik generała Ulyssesa Granta, czyli dowódcy zwycięskich w wojnie secesyjnej wojsk Unii. Choć jako prezydent Stanów Zjednoczonych działał on na rzecz przyznania czarnoskórym praw obywatelskich, to zdaniem „antyrasistów” sam miał do dyspozycji czarnego niewolnika.
W piątek w San Francisco kilkusetosobowy tłum zebrał się w Parku Golden Gate, aby obalić stojące w nim posągi białych mężczyzn oskarżanych przez „antyrasistów” o zniewolenie rdzennych oraz czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Wśród obiektów znajdujących się w centrum zainteresowania demonstrantów znalazł się pomnik Granta, osiemnastego prezydenta USA i dowódcy wojsk Unii podczas wojny secesyjnej.
To właśnie Unia zwyciężyła w tamtym konflikcie, pokonując Skonfederowane Stany Ameryki będące obecnie głównym obiektem ataku ze strony amerykańskich „antyrasistów”. Sam Grant jako głowa państwa w latach 1869-1877 działał na rzecz powolnego znoszenia instytucji niewolnictwa, poszerzając zakres praw obywatelskich przynależnych murzynom. Ponadto wprowadzał często stan wojenny w regionach, w których najsilniej funkcjonował Ku Klux Klan.
Jak się jednak okazuje, również w życiorysie byłego dowódcy wojsk Unii znaleziono „rasistowską” rysę. Zdaniem osób , które zniszczyły jego pomnik, Grant posiadał swojego własnego niewolnika oraz poślubił kobietę z rodziny posiadającej swoich czarnoskórych pracowników, a także nadzorował ich pracę na plantacji Missouri. Co prawda późniejsza amerykańska głowa państwa uwolniła swojego murzyna, lecz jak widać to nie przekonało fanatycznych „antyrasistów”.
Akcja obalania pomnika Granta nie wszystkim przypadła zresztą do gustu. Dziennikarz Adam Serwer, często piszący o „rasistowskiej historii Ameryki”, przypomniał na Twitterze o jego zasługach w walce z Konfederatami.
Na podstawie: theguardian.com, foxnews.com.