Francuskie władze zdecydowały się ustąpić przed protestującymi, ale tylko na pół roku, ponieważ tyle czasu ma trwać memorandum na podwyżki akcyzy na paliwo oraz cen energii. Protestujące od ponad trzech tygodni „żółte kamizelki” uważają, iż podobne decyzje podejmowane są zbyt późno i nie są wystarczające, dlatego już w sobotę w Paryżu odbędzie się kolejna demonstracja przeciwko rządom prezydenta Emmanuela Macrona i jego obozu politycznego.
Premier Edouard Philippe już przedwczoraj ogłosił, iż rządzący zamierzają wprowadzić półroczne moratorium na podwyższenie akcyzy na paliwo oraz wdrożenie podwyżek cen prądu. Ponadto obóz polityczny Macrona na razie nie będzie egzekwował także innych rozwiązań związanych z „transformacją ekologiczną”, które są mniej nośne medialnie od wyżej wspomnianych – tym samym od przyszłego roku nie rozpoczną się choćby zwiększone kontrole pojazdów, dotyczące właśnie emisji spalin z silników Diesla i benzynowych.
Szef francuskiego rządu dodał, że „żaden podatek nie jest wart tego, by ryzykować jedność narodu” i zaproponował ogólnonarodowe konsultacje, mające na celu wypracowanie nowego i dużo mniej skomplikowanego systemu podatkowego, a także zmiany strategii wprowadzania „transformacji ideologicznej”.
Macron i jego obóz polityczny, wbrew wcześniejszym deklaracjom, po raz pierwszy cofają się w jakiejkolwiek sprawie odkąd w ubiegłym roku przejął stery władzy. Zdaniem części polityków i ośrodków medialnych podejmowane obecnie działania są zbyt późne, ponieważ przyniosłyby uspokojenie sytuacji społecznej przed kilkoma tygodniami. Podobnego zdania są zresztą przedstawiciele „żółtych kamizelek”.
Demonstrujący już w sobotę mają więc pojawić się na ulicach Paryża trzeci tydzień z rzędu, chociaż jednocześnie odcinają się od zamieszek i innych aktów przemocy, które stały się nieodłącznym elementem protestów „żółtych kamizelek”. Nieformalni liderzy ruchu uważają jednak, że rządzący rzucają im ochłapy, a ponadto francuskie społeczeństwo oczekuje nie tylko wycofania się z dodatkowych opłat i podatków, lecz również podniesienia wynagrodzeń, emerytur i zasiłków dla bezrobotnych.
Media donoszą dodatkowo, iż władze są coraz bardziej przerażone skalą protestów. Macron odwołuje więc swoje wizyty w różnych częściach kraju, ponieważ zawsze witany jest gwizdami, groźbami oraz wezwaniami do ustąpienia, co generuje zwiększone koszty zapewnienia mu bezpieczeństwa. Ponadto ministrowie poinstruowali pracowników swoich resortów, aby ci w zbliżający się weekend nie przyjeżdżali do pracy, ponieważ przebieg protestów może wymknąć się spod kontroli.
Na podstawie: valeursactuelles.com, lefigaro.fr.