…i mocno czuć wątki historyczno-patriotyczne w zdecydowanej większości utworów na płycie: „Jestem Polakiem”, „Bialy Orzeł”, „Podnieś godło”, „Niech żyje Polska” ale i w każdym innym, łącznie z utworami poświęconymi małej ojczyźnie autorów – Warszawie. Wątki legijne siłą rzeczy muszę pominąć bo ani klubowe kibicowanie ani tym bardziej klub wszystkich Warszawiaków niespecjalnie mnie ruszają, jakkolwiek „Czarna elka” wpada w ucho i tego nie da się przemilczeć. Przez utwory o stolicy przebija też zdecydowanie etos Warszawy walczącej, podnoszącej się z gruzów – a wszystko to w atmosferze żarliwego polskiego patriotyzmu…
… miasto moje, miasto jedyne, miasto biało-czerwone zawsze… (Miasto moje)
Bardzo duży plus dla ZU za odwołania do tego, co od stuleci było istotą polskości – chrześcijaństwo i wiara w Boga. W zalewie nacjonalistycznych rockowych zespołów antychrześcijańskich, pogańskich albo w najlepszym wypadku neutralnych wobec chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, przepełniony wyznaniami wiary album Zjednoczonego Ursynowa jest świetną odtrutką:
…tak mi dopomóż Bóg i święta Jego Syna męka, amen. (Outro)
Świetnym dopełnieniem byłoby tu jakieś nawiązanie do Bogurodzicy, bo melodie „Mazurka” i „Roty” muzycy wykorzystali. Być może to jakiś pomysł na następny album, jeśli zdarzy im się przeczytać te słowa.
Poza akcentami związanymi z wiarą cieszą też framenty dalekie od poprawnej politycznie wizji mainstreamowego, AKowskiego patriotyzmu, jakiego możnaby się spodziewać po płycie tak silnie odwołującej się w tekstach do patriotycznej tradycji rodem z frontów II wojny:
Niech żyje Polska twarda jak stal, za NSZ co poszedł w las… (Niech żyje Polska)
Warto też wspomnieć, że na albumie właściwie nie ma pieprzenia „o niczym” (imprezach, lansie itd. czy po prostu tekstów dla samych rymów, bez przesłania) co chyba nagminnie zdarza się większości polskich produkcji, bo te z którymi miałem styczność, prawie zawsze miały tę wadę. Tu jest inaczej a pośród utworów o przesłaniu patriotycznym mamy też bardziej uniwersalne „Czemu tak jest”, „Kochaj matkę”, „Żywot człowieka”. Najbardziej zapadły mi w pamięć proste słowa:
Nie ma że lipa, trzeba iść przed siebie… (Czemu tak jest)
Jednym z głównych minusów albumu są częste i przejaskrawione antyniemieckie wrzuty – głównie w kawałku „Dortmund”. Historia rzeczywiście była jaka była, wydarzenia opisane w utworze „Dortmund” też na pewno sympatii do Niemców autorowi tekstu nie przysporzą, jednak paralela mecz piłkarski z „reprezentacją” Niemiec a walka z hitlerowskim najeźdźcą to lekka przesada moim zdaniem. Antyniemieckie treści są zresztą również w kilku innych miejscach albumu, chociaż już nie aż tak jaskrawie zaakcentowane. Poza tym trudno jednak znaleźć na albumie „Królestwo Polskie epizod I” cokolwiek, czego możnaby się uczepić. Warsztatu muzycznego nie oceniam bo z rapem nie mam wiele wspólnego, zresztą liczy się przede wszystkim przekaz, a ten jest świetny, prosty i bezpośredni i dosadny. Nie na darmo na okładce znalazła się nalepka „TWOJA CEGIEŁKA kupując ten album przyczyniasz się do krzewienia i pielęgnowania patriotyzmu”.
Na koniec moje typy: „Biały orzeł”, „Wiara”, nadzieja, miłość”, „Podnieś godło”. Najsłabszy (właściwie jedyny słaby) „Dortmund” ale też miejscami daje radę. Czekam niecierpliwie na następny album, no i na naśladowców, z nadzieją, że w końcu nie będę musiał sięgać za granicę, aby posłuchać dobrego patriotycznego lub nacjonalistycznego rapu.