Wiosna coś ociąga się z przybyciem do Polski. Nie inaczej jest w Radomiu, który już od naprawdę długiego czasu, nie może uwolnić się z lodowo-śnieżnej pokrywy. Młodzież Wszechpolska w zeszły piątek żegnała w naszym mieście zimę, ale nic to nie dało. Dlatego w sobotę 23 marca aktywiści Narodowego Radomia postanowili „pożegnać zimę” innym sposobem.
Z samego rana wybieramy się na tereny Lager Kruszyna – obozu szkoleniowego armii niemieckiej w czasie II wojny światowej, na terenie lasów pod Kruszyną w gminie Jedlińsk. Mimo arktycznego zimna wchodzimy w gęsty las w poszukiwaniu śladów historii oraz nadchodzącej wiosny. Mamy szczęście, że w grupie jest dwóch znawców historii terenu, którzy całą drogę umilali nam wykładami na temat otaczających nas lasów. Po drodze odwiedzamy niemieckie bunkry z okresu II Wojny Światowej. Niektóre służyły jako zwykłe składy, inne zaś były między innymi punktami obserwacyjnymi. Smuci fakt, że bunkry te są niesamowicie zaśmiecone, jak zresztą teren wokół nich. Spotykamy w nich jednak zapowiedź nadciągającej wiosny – motyle, co podnosi morale żeńskiej części naszej ekspedycji.
Poruszanie się po lesie było mocno utrudnione ze względu na głęboki śnieg oraz pokrywę lodową; mimo tego maszerujemy w dość szybkim tempie. Na drzewach znajdujemy ślady pozyskiwania żywicy. Łatwo przeoczyć specyficzne nacięcia na korze, ale nasi przewodnicy wiedzieli gdzie ich szukać. Dowiedzieliśmy sie dużo o historii otaczających nas terenów, były to niegdyś ulubione tereny łowne polskich królów. Nawet zapasy na bitwę pod Grunwaldem pochodziły z tych lasów. Ludność zamieszkującą te lasy zwano „Puszczakami”.
Po odwiedzeniu ostatniego punktu wycieczki postanowiliśmy sie pożywić. Po chwili męska część drużyny zorganizowała opał do ogniska, chrustu w lesie nie brakuje, więc po chwili wesoło trzaskał już ogień. Nasza wyprawa miała też na celu małe szkolenie z radzenia sobie w terenie. Mróz tak dawał sie we znaki, że jedna z kobiet towarzyszących nam tego dnia potrzebuje pomocy w postaci dodatkowych skarpetek i … butów. Po posiłku ruszamy z powrotem do cywilizacji.
Wyprawa zajęła nam cały dzień ale naprawdę było warto. Jako nacjonaliści powinniśmy kłaść nacisk na takie szkolenia terenowe. Nie porównałbym tego do wypraw kolegów z Aktywu Północnego, ale od czegoś trzeba zacząć. Na pewno nie jest to nasz ostatni wypad w teren, szykujemy już się do następnej lokalnej wyprawy. Zachęcamy pozostałe grupy Narodowców do organizowania podobnych wypadów.
V.