Niektóre rozwiązania uzasadniane walką ze zmianami klimatycznymi wzbudzają spore kontrowersje, dlatego nie tylko po prawej stronie rośnie sceptycyzm względem ochrony środowiska. Roger Scruton pisząc „Zieloną filozofię. Jak poważnie myśleć o naszej planecie” podjął się więc trudnego zdania,, któremu jednak nie zawsze sprostał. Trudno bowiem chronić ekologię i jednocześnie pokładać wiarę w dobre intencje biznesu.
Konserwatywny brytyjski myśliciel zmarł ponad trzy i pól roku temu. Pozostawił po sobie bogatą spuściznę, a z racji swojego zainteresowania Polską (przyjeżdżał do naszego kraju jeszcze w czasach komunistycznych) cieszył się dużą estymą wśród miejscowych środowisk prawicowych.
Jedną z mniej popularnych jego prac jest jednak „Zielona filozofia. Jak poważnie myśleć o naszej planecie”. Trudno się temu dziwić, bo zwłaszcza w środowiskach konserwatywno-liberalnych panuje prymitywne myślenie pod tytułem „ekolog = komunista”. Na dodatek brytyjski pisarz nie ukrywał swoich obaw związanych ze skutkami ocieplenia klimatu, co już w ogóle dla wielu jest niewybaczalną zbrodnią.
Scruton przekonywał tymczasem, że to właśnie konserwatyści powinni w pierwszej kolejności myśleć o naszej planecie. Zdaniem brytyjskich recenzentów swojej książki przedstawiał nazbyt wyidealizowany obraz tamtejszej wsi, tym niemniej w porównaniu do większości prawicowych liberałów przynajmniej w ogóle myślał o ochronie środowiska.
Z drugiej strony pokładał zbyt naiwną wiarę w wolny rynek. Ekologia była więc dla niego ważna, ale ochrona interesów przedsiębiorców jeszcze ważniejsza. Tymczasem na ogół trzeba wybierać: albo zyski biznesu, albo tradycja. Innej drogi nie ma, o czym przekonaliśmy się wszyscy nazbyt często.
Innym mankamentem „Zielonej filozofii” jest tradycyjne skakanie przez Scrutona po zbyt wielu tematach. Dygresje obecne właściwie w każdym rozdziale książki stają się męczące i nazbyt odbiegają od głównego tematu. Na prawicowym bezrybiu jednak i rak ryba, dlatego ostatecznie warto sięgnąć po tę pozycję.
M.