Wojna dotarła na przedmieścia Moskwy, nie żyje Daria Dugina, córka znanego w kręgach tradycjonalistycznej prawicy „filozofa”, który pod płaszczykiem ideowym maskował prymitywny rosyjski imperializm. Eurazjatyzm czy neo-eurazjatyzm, jak Aleksandr Dugin sam go nazywał, był w gruncie sekciarską kontynuacją dzieła „eurazjatów” z początku XX wieku, którzy wywodzili się z białej emigracji, a zaczęli popierać reżim bolszewicki wierząc, że ZSRR w końcu przetransformuje się w antyliberalne imperium wszechrosyjskie. Byli przeciwnikami modernizacji carskiej Rosji i poparli w końcu ruch bolszewicki, upatrując w tym energii, która powstrzyma „nowoczesność” gniewem ludu, a potem przetransformuje się w prawosławne imperium.
Aleksandr Dugin jest niejako kontynuatorem tej myśli, z tymże oprócz bolszewizmu do swej ideologii wrzucił także niemiecki narodowy socjalizm, ezoteryzm, crowleyowski satanizm, tworząc z tego niezrozumiały i opętańczy bełkot przyprawiony grafomaństwem. Nie ma sensu rozwodzić się nad eklektyczną i wiecznie zmienną ideologią duginistów, która zmienia swą mądrość etapu, rdzeń byleby tylko nadążać za potrzebami imperializmu rosyjskiego. Należy się tu kila słów wyjaśnienia co do pozycji jego osoby, która medialnie urosła albo do giganta politycznej sceny rosyjskiej, putinowskiego Rasputina, czołowego faszysty – jak twierdzą liberałowie, albo z kolei zapomnianego lekko szurniętego filozofa, jak twierdzi prawica opłakująca śmierć jego „niewinnej” córki. Ani jedno, ani drugie.
Dugin grał co prawda trzecie, albo i czwarte skrzypce w dzisiejszej polityce rosyjskiej, a sam został odsunięty od projektów badawczych na uniwersytetach, poza tym od kilku miesięcy znajduje się w cichym konflikcie z samym Putinem jako radykał, który krytykował prezydenta FR za zbytnią opieszałość w polityce ukraińskiej, gdzie w 2014 roku chciał '”zabijać, zabijać, zabijać Ukraińców”. Wtedy też powstawały jego grafomańskie teksty o „czarnej spermie faszyzmu” rozlewającej się po Ukrainie jako antyrosyjskiej rewolcie. Sama jego postać od kilku lat jest marginalizowana w sferach intelektualnych i strategicznych. Nawet eurazjatyzm, który stał się propagandową lokomotywą elit rosyjskich, został mu niejako ukradziony i przeniesiony na zasadzie uproszczonych klisz (w czym jego skomplikowane grafomaństwo ma zasługę, gdyż nie było niczym więcej, jak przerostem formy nad treścią) dla ludu. W jakiś sposób symbolizowało to, co Rosja chce osiągnąć w starciu ze zdegenerowanym zachodem ,czy to w ustach Miedwiediewa, Szojgu czy Pieskowa.
Posługiwanie się narracją, a użycie całości głębi ideologicznej (której w logice Dugina próżno zresztą szukać, chyba, że miszmasz prawosławnej ascezy z ezoteryką i marksizm postulujący głodowanie dla idei imperialnej weźmiemy na serio) to dwie różne rzeczy. Opium dla mas, podane w sposób prostacki, ale pozwalający uwierzyć, że ta wojna jest potrzebna. Nie warto komentować postawę liberałów upatrujących w nim „faszysty”, wystarczy zerknąć na jego wypowiedzi i inspiracje, żeby zauważyć, że jest co najmniej wobec tej ideologii krytyczny, żeby nie nazwać go nawet „antyfaszystą”.
Co innego gdy spojrzymy na Dugina jako agenta GRU, z frakcji jastrzębi, który ma niemały wpływ ideologiczny i kulturowy na zachodzie. Tam trafił na podatny grunt „dysydenckiej prawicy”, ale nie tylko. Spotykał się z Le Pen oraz Salvinim, współfinansował i tworzył Alt-Rightowe wydawnictwo Arktos, gościł nawet na konferencjach komunistycznej i uniosceptycznej Syrizy w Grecji. Wywiady przeprowadzały z nim gwiazdy Alt Lite jak Lauren Southern, Alex Jones, spotykał się nawet z Brzezińskim [vide: kolaż zdjęć]. W kręgach prawicy zachodniej był doskonałą ekspozyturą wpływu rosyjskiego. Był agentem własnej myśli, którą zawarł w „Podstawach geopolityki”, gdzie twierdził, że należy polaryzować i wpływać na dysydenckie środowiska, by stawały się nieracjonalnym kontestatorem systemu, a jednocześnie postrzegały Rosję jako antyliberalnego mesjasza. I to mu się udało. Stał się idolem zachodniej prawicy, a Rosja często jest tam widziana jako tradycjonalistyczny bastion. Jak dalekie jest to od prawdy nie będziemy tu roztrząsać. W każdym razie jego działalność i ideologia mocno wpłynęły na prorosyjskie nastroje i są często hamulcem pomocowym dla Ukrainy, a co za tym idzie, w przyszłości mogą też wydać nas na pastwę Rosji pozbawiając sojuszników. Oczywiście, wszystko zależy od politycznej konfiguracji, ale jego wpływ na zachód jest niedoceniany.
Zginęła jego córka i reakcje na jej śmierć, zwłaszcza w kręgach prawicowych ,odbijają się głębokim echem, a co więcej żałobą. I o tyle niedziwne, jest to na zachodzie, gdzie macki duginizmu były ekspozyturą rosyjskiej agentury pozyskującej pożytecznych i wpływowych idiotów, o tyle w polskim środowisku są co najmniej zastanawiające i załamujące.
Otóż polska prawica, należąca do nurtów tradycjonalistycznych, zaczęła załamywać się na „barbarzyńskie” reakcje Polaków, którzy cieszyli się z usunięcia polakożercy. Warzecha nawet przyznał się do wielogodzinnej kontemplacji na wieść o jej śmierci, ciekawe, czy tak samo rozmyślał nad zbombardowanymi dziećmi w teatrze mariupolskim? Daria Duginowa nie była wcale istotą niewinną, jak napisała na swoim fp lubelska Młodzież Wszechpolska, nie była też tylko filozofem, jak chcą tego profesorowie Bartyzel i Wielomski, którzy nie są raczej nieopierzonymi „młodszymi działaczami” i powinni co nieco wiedzieć, co ta panienka wygadywała i wypisywała.
Idąc śladami swojego ojca, Daria Dugina chciała poddaństwa Polski i Finlandii imperium eurazjatyckiemu. Zresztą, Aleksandr wspominał, że państwo polskie istnieć nie może w żadnej formie, gdyż takie są „święte prawa geopolityki”, ewentualnie funkcjonować mogłoby jako wasal niemiecki. Los Polski w wizjach eurazjatów nie był lepszy od ukraińskiego, z tymże może oszczędzonoby nam ludobójstwa. Tym bardziej śmieszne jest ubolewanie nad śmiercią jednej z czołowych postaci przez Wszechpolaków, którzy z dumą noszą hasło Śmierć wrogom Ojczyzny.
O obrońcach Azowstali Daria mówiła, że należy zatknąć ich na pale, a potem oddać pod sąd ludowy. Jako obrończyni „białej cywilizacji”, za jaką uważa ją zachodnia prawica, mówiła o sobie, że „antyrasistką”, a zachód nazywała „nazistowskim” i „totalitarnym”. Ukraińskich żołnierzy nazwała podludźmi, a w wojskowym periodyku dla oficerów pisała, że zbrodnia w Buczy to mistyfikacja (co ciekawe, część polskiej prawicy uważała to samo). Zachowywała się jak polityk frakcji jastrzębi i nijak się to ma do porównania do francuskich czy niemieckich filozofów nawołujących swoich żołnierzy do patriotycznych uniesień podczas I WŚ, jak chce tego Bartyzel czy związany z proputinowskim środowiskiem „Falangi” Roland Lasecki piszący, iż na filozofów nie można podnosić ręki.
Dugina była politykiem, pisała do pism wojskowych jak politruk, wzywała do egzekucji jeńców wojennych (ciekawe czemu prawica polska siedzi cicho w sprawie Ołeniwki, gdzie wymordowano ich niemal „katyńskim” sposobem?), w końcu propagowała to, co jej ojciec i była przeciwniczką istnienia Polski oraz naszej tożsamości. To samo z siebie stawia ją w obozie wroga, jej słowa to nie były przemyślenia geopolityczne tylko wzywanie do mordowania i radykalnych działań, niczym oficera prowadzącego. Była częścią systemu, który dokonał wojny napastniczej. Nie tylko zwykłym jej komentatorem, ale mniejszym, lecz trybikiem tej maszyny, z dumą fotografującym się w zdobytej Azowstali.
Nasze stanowisko wobec kogoś, kto pragnie zdeptać naszą suwerenność i tożsamość powinno być jasne: Śmierć wrogom Ojczyzny. Nie ma tu powodu do smutku, jak zainfekowana brakiem zdolności do krytycznego myślenia, nastawiona na krótkowzroczne wielbienie przeciwieństw świata demoliberalnego prawica, robiąca z wrogów polskości męczenników za ich wspólną sprawę.