„Wszechpolak” nieco starszym czytelnikom naszego portalu może kojarzyć się z tą Młodzieżą Wszechpolską, która jako faktyczna młodzieżówka Ligi Polskich Rodzin była jedynie narzędziem w rękach politykierów pokroju Romana Giertycha. Po blisko dziewięciu latach przerwy pismo wraca jednak w nieco innej sytuacji wspomnianej organizacji, ale wciąż nie oferuje niczego szczególnie przełomowego.
Na potrzeby niniejszej recenzji jej autor odnalazł kilka starych numerów „Wszechpolaka”. Oczywiście nie tych z czasów przedwojennych (pismo po raz pierwszy ukazało się w 1937 r.), ale z różnych okresów działalności LPR, w tym ostatnie wydanie przed obecną reaktywacją, które ukazało się na rynku prasowym w 2007 r. Widać po nich wyraźnie, że LPR odciskała duże piętno na „Wszechpolaku”, który w dużym stopniu miał służyć politycznym celom Giertycha i jego otoczenia. Kiedy więc partia popełniała coraz więcej błędów, a jej lider sam nie mógł połapać się w politycznych gierkach, na łamach magazynu pojawiała się duża ilość tekstów mających utwierdzać działaczy MW w potrzebie posłusznego wykonywania poleceń „starszych kolegów”. Kiedy jednak LPR poniosła klęskę, pismo stało się dużo ciekawsze, jednak tym samym nie mogło już liczyć na finansowy zastrzyk ze strony Ligi i jej wówczas już byłych posłów.
Na tle wydania z 2007 r. reaktywowany „Wszechpolak” znacząco się różni, co jednak w dużej mierze jest związane z ogólną trudną sytuacją prasy. Ostatnie dziewięć lat jasno wskazuje, iż papierowe wydania gazet cieszą się coraz mniejszą popularnością, natomiast z droższego papieru kredowego rezygnują w pełni profesjonalne tygodniki opinii, stąd trudno czynić z tego powodu wyrzuty współczesnym działaczom MW. Należy wręcz docenić, że podjęli się oni trudu reaktywowania „Wszechpolaka” jako papierowego pisma, co jest dużym plusem dla recenzenta wciąż przywiązanego do starego formatu przekazywania myśli. Minusem jest natomiast przyjęta forma dystrybucji pisma, które dostępne jest jedynie w dwóch internetowych księgarniach i w lokalnych oddziałach samej organizacji. Ten błąd należy szybko naprawić, ponieważ przy malejącej popularności papieru należy docierać do możliwie jak największej ilości odbiorców, bo w przeciwnym czasie wychodzenie poza sieć internetową nie ma większego sensu. W dniu sporządzania recenzji pojawiła się informacja o kolejnym numerze miesięcznika – opisywane wydanie pochodzi z lipca, a do grudnia minęło chyba nieco więcej czasu niż jeden miesiąc… Taka niekonsekwencja z pewnością nie jest dobrą reklamą magazynu.
Co natomiast znajduje się w środku? Przede wszystkim nic odkrywczego. Tematem numeru jest „Bunt młodych”, który zdaniem autorów pisma przejawia się w tym, iż młodzież poszukuje własnej tożsamości i niespecjalnie chce słuchać się medialnych autorytetów. Teksty poświęcone temu zagadnieniu przynoszą niestety niewiele szczególnie bystrych refleksji, a dużo więcej pompatycznych frazesów rodem z kolejnej manifestacji pokroju Marszu Niepodległości, czy też demonstracji upamiętniających Żołnierzy Wyklętych i Narodowe Siły Zbrojne. Dziewięć lat temu, w ówczesnych wydaniach „Wszechpolaka”, mogło się to rzeczywiście wydawać oryginalne, bo abstrahując od ogólnej oceny LPR-u, była to wówczas jedyna partia odwołująca się tak silnie do chrześcijańsko-narodowej tożsamości. Od tego czasu jednak podobną retorykę przejął PiS (m.in. dzięki temu zagarnął elektorat Ligi), a wspierające go media wcale nie wydają się iść drogą zachodniej prawicy, która całkowicie odpuściła wojnę kulturową. Jest wręcz przeciwnie, pojawia się tam raczej krytyka papieża Franciszka za jego wypowiedzi na tematy samej doktryny, czy też praktyki w postaci chęci przyjęcia w Europie „uchodźców”. Otwarte pozostaje też pytanie, czy przynależność do MW rzeczywiście może być wyrazem rzeczywistego buntu – przykłady politycznych rozgrywek jej wychowanków w postaci dwóch byłych prezesów organizacji (w tym jednego broniącego neoliberalnej wykładni poprzez głosowanie w Sejmie wraz z Nowoczesną i Platformą Obywatelską), stawiają poważne pytania nad rzeczywistą jakością ideowej formacji wewnątrz tego stowarzyszenia. Bo w ostateczności liczy się praktyka – nomen omen papier zniesie przecież wszystko.
Nie można jednak całkowicie odmawiać MW chęci do zmiany tego trendu. Działacze organizacji biorą przecież udział w Kongresach Narodowo-Społecznych, publikują w bardziej wyrazistej ideowo od „Wszechpolaka” „Polityce Narodowej”, a także nie stronią od używania tzw. narodowo-społecznej symboliki. W samym „Wszechpolaku” jest jednak niewiele śladów takiego zaangażowania. Tymczasem prospołeczny ruch nacjonalistyczny nie rozwinie się, jeśli jego działalność będzie ograniczać się jedynie do rytualnego przygotowania świątecznej paczki dla domu dziecka. Co może bowiem odpowiedzieć przeciętny przedstawiciel narodowo-społecznego skrzydła ruchu narodowego (celowo z małej litery), który natrafi na niezbyt lotnego intelektualnie, ale jednak oczytanego zwolennika konserwatywno-liberalnego dogmatyzmu (a przecież takich osób do dzisiaj nie brakuje w MW i innych tego typu organizacjach), jeśli dyskusja będzie dotyczyć np. rzekomych sukcesów polityki gospodarczej Margaret Thatcher? Można być bardziej niż pewnym, że zostanie „zmasakrowany”, bo posiada jedynie wiedzę na temat głosowania przez brytyjską premier za legalizacją aborcji i depenalizacją homoseksualizmu. Zagadnień gospodarczych czy społecznych jest więc we „Wszechpolaku” niewiele, chociaż oczywiście się pojawiają w postaci artykułów o Stoczni Szczecińskiej i zagadnieniu monopoli pozostających w gestii samorządu. Zdecydowanie warto również pochwalić relację z turnieju First To Fight, czy praktyczny poradnik na wypadek zatrzymania przez policję w trakcie działalności politycznej. Pojawia się natomiast pytanie, czy takie pismo rzeczywiście potrzebuje kolejnego tekstu o początkach polskiego obozu narodowego. To temat oklepany na tyle, iż młodzi aktywiści bez problemu znajdą na ten temat kilka rozsądnych artykułów w Internecie, o sporej ilości książek nie wspominając.
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi, stąd oczywiście nie można już na starcie skreślać „Wszechpolaka”, choć jego wydawcy muszą zdać sobie sprawę z niedoskonałości pisma i jak najszybciej je wyeliminować. Należy też pamiętać, że pismo skierowane jest przede wszystkim do młodych ludzi rozpoczynających swoją przygodę z szeroko pojętym obozem narodowym, stąd trudno oczekiwać od jego autorów rozbudowanych elaboratów. Miejmy jednak nadzieję, że tematyka poruszana na łamach magazynu z numeru na numer będzie się rozszerzać.
M.