22 czerwca odbyła się ostatnia rozprawa toczącego się od ponad roku procesu wrocławskich nacjonalistów, zatrzymanych i oskarżonych przed trzema laty o „działalność w grupie przestępczej” i „nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych”. Nacjonaliści odpowiadali przed sądem w dużej mierze ze względu na wlepki i plakaty, jakie pojawiały się na ulicach Wrocławia, a także zamknięte dla postronnych osób koncerty muzyki z nurtu Rock Against Communism. Oskarżonym w sprawie dziewięciu nacjonalistom postawiono aż trzy zarzuty, spośród których jeden został koniec końców oddalony.

Do wspomnianego „nawoływania do nienawiści” miało dojść za pośrednictwem wlepek i plakatów rozklejanych we Wrocławiu. Te pierwsze oscylowały wokół tematyki antykomunistycznej i antynarkotykowej, te drugie zaś zawierały cytaty z książki „Siła rozumu” cenionej włoskiej publicystki Oriany Fallaci, dotyczące problemu radykalnych grup muzułmanów działających na terenie Europy. Rzeczona „grupa przestępcza” miała zajmować się ich produkcją i rozprowadzaniem, a także organizacją koncertów muzycznych – były to imprezy dla zamkniętego grona, czemu prokuratura ani sąd nie chciały dać wiary. Ostatecznie jednak wycofano się z zarzutu „działalności w grupie przestępczej”, nacjonaliści zostali uznani winnymi i skazani na podstawie dwóch pozostałych zarzutów, tj. art. 256 i 257 kodeksu karnego, traktujących o propagowaniu nienawiści i totalitarnego ustroju.

Nacjonalistów skazano na prace społeczne od 8 do 12 miesięcy, większość z nich zapowiedziała już odwołanie się od wyroku – apelacja w tej sprawie jest w trakcie przygotowań. Podczas procesu wyszło na jaw wiele faktów i nieścisłości (w tym na ostatniej rozprawie), które z pewnością pomogą obalić niezgodne z prawdą zarzuty, a także podkreślą brak wiarygodności całej sprawy.

Przykładowo, na jednej z pierwszych rozpraw przesłuchano kilkunastu świadków, z pośród których znaczną część stanowiły osoby niezwiązane w żaden sposób zarówno z oskarżonymi, jak i z całą sprawą. Co więcej, w jej trakcie okazało się, że część świadków mogła w pewien sposób zostać „przygotowana” do rozprawy przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy w trakcie pierwszych przesłuchań (tj. w prokuraturze) operowali „fachową terminologią”, nie stroniąc od pojęć takich jak „faszyzm” czy „nazizm”. Gdy na kolejnej z rozpraw adwokaci oskarżonych poprosili rzeczonych świadków o wyjaśnienie znaczenia wspomnianych terminów, żaden z nich nie potrafił tego uczynić, chociaż w protokołach prokuratury i ABW niezwykle często ich używali. To w pewien sposób pokazuje, ile wpływu na zeznania wielu zeznających w tej sprawie osób mogli mieć funkcjonariusze ABW.

Kolejnym groteskowym wątkiem, który warto przytoczyć, jest sam fakt oskarżenia wrocławskich nacjonalistów o artykuły 256 i 257 kodeksu karnego, na podstawie plakatów z cytatami pochodzącymi z dzieła Oriany Fallaci (1929-2006). Zasadniczo, aby wykazać absurdalność i nieprawidłowość tych zarzutów wystarczy wspomnieć, że prokuratura dopatrzyła się we wspomnianych cytatach fragmentów z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera (sic!), jednak by jeszcze dosadniej nakreślić „lekką nieścisłość” należy dodać, iż przyrównana do Hitlera włoska publicystka i dziennikarka, podczas II wojny światowej zasłynęła z działalności w ugrupowaniu Giustizia e Libertà (pol. Sprawiedliwość i Wolność), czyli w antyfaszystowskim ruchu oporu. Część publikowanych po wojnie książek Oriany Fallaci, w których krytykowała ona ekspansję islamskich fundamentalistów w Europie, wzbudziła wiele kontrowersji, gromadząc również spore grono osób popierających autorkę i jej prawo do swobodnej wypowiedzi – w Polsce w 2001 roku zdecydowano się nawet wystosować oficjalny list poparcia, pod którym podpisali się m.in.: Adam Michnik, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Piotr Najsztub czy Magdalena Środa. Wówczas jednak nikt nie odważył się wytoczyć komukolwiek procesu z nawoływaniem do nienawiści w tle…

Sprawa aktywistów z Wrocławia to przede wszystkim sprawa represji politycznych wobec nacjonalistów oraz uwidocznienie brutalnych metod, jakimi posługują się dzisiejsze systemowe służby w celu zwalczania opozycji. Zatrzymaniom nacjonalistów towarzyszyło bowiem wyważanie drzwi, wrzucanie do mieszkań granatów hukowych, niszczenie mebli, zrywanie tapet ze ścian czy celowanie z broni palnej do głów żon i matek zatrzymywanych. Były to więc metody towarzyszące aresztowaniom groźnych przestępców – w tym przypadku „przestępcami” okazały się osoby mające rozklejać wlepki i plakaty, czy organizujące koncerty muzyczne.

Jak już wspomnieliśmy, niesłusznie skazani nacjonaliści przygotowują apelację. O dalszym przebiegu tej sprawy będziemy jeszcze informować na łamach Autonom.pl, zachęcamy również pozostałe redakcje niezależnych stron internetowych do jej monitorowania i nagłaśniania.

 

Czytaj również:

ABW znowu w akcji. Kolejne zatrzymania nacjonalistów

ABW nie ustaje w prześladowaniach nacjonalistów