Przyczyną tragedii, która miała miejsce na Kresach Południowo–Wschodnich w latach 40-tych był chory ukraiński szowinizm. Szowinizm to ideologia ślepa z nienawiści do stereotypowego „innego”, do „obcego”, z jednoczesnym podkreślaniem zmityzowanej wyższości swojej grupy. Szowinista bezkrytycznie odnosi się do wad swego ludu lub je neguje, a równocześnie wyolbrzymia zalety. Pogarda szowinisty wobec „innego” nakazuje mu stosować wobec niego przemoc, podbijać go i niszczyć. Szowinizm ukraiński propagował nienawiść do obcych narodowościowo i etnicznie, nazywając ich „cużeńcami”, czyli obcoplemieńcami. Najbardziej znienawidzeni byli Żydzi, a przede wszystkim Polacy. Wytworzony negatywny stereotyp Polaka – obcego pana wyzyskującego ukraiński lud podsycał wśród ludności ukraińskiej antypolskie nastroje. Tworząc takie uproszczone i nieprawdziwe schematy, nikt z tych wichrzycieli i dekonstruktorów zgodnego życia wielu nacji, nie chciał pamiętać lub nie wiedział (co ich nie usprawiedliwia) o pewnych faktach.

Mianowicie, polskie osadnictwo na Kresach Wschodnich nie było kolonizacją, lecz naturalnym procesem osadniczym. Na przykład na ziemi lwowskiej, nazwy rzek i osad mają zachodniosłowiańskie rdzenie i formy tworzenia z czasów wczesnego średniowiecza. Kresowe wsie Polacy zakładali w czasie doby piastowskiej i jagiellońskiej, mieszając się i współżyjąc tam z ludnością wschodniosłowiańską. Podobieństwo kultur powodowało, że nie tworzyły się narodowościowe getta, narody harmonijnie funkcjonowały obok siebie i ze sobą, a ludowe wątki kulturowe przenikały się i wzajemnie ubogacały ich folklor. Nie tylko odrodzone  państwo polskie dbało w okresie międzywojennym o rozwój cywilizacyjny zapóźnionych wschodnich terenów. Dziedzice i arystokraci polscy bardzo często podobnie jak na innych ziemiach Polski, zwłaszcza w wieku XIX-tym inicjowali różne działania, by podnieść poziom oświaty, higieny i uprawy roli ukraińskich chłopów. Dochodziło nawet do spontanicznych aktów zniesienia pańszczyzny w swoich majątkach sprzed 1864 roku, w zaborze rosyjskim. Co najważniejsze, po 1941 roku na Ukrainie prawie nie było ziemian, inteligencji, funkcjonariuszy wojska polskiego i urzędników, gdyż Sowieci zamordowali ich lub wywieźli na Sybir. Pozostali głównie zwykli, często biedni chłopi polskiego pochodzenia, na równi dzielący los z ukraińskimi sąsiadami.

Eksplozja nienawiści do cużeńców nie nastąpiła jednak samoistnie, bowiem misternie zakorzeniano ją w głowach Ukraińców przez wiele dziesięcioleci. W propagandzie szowinistów nie liczyło się wielowiekowe, zgodne współżycie obydwu bratnich słowiańskich ludów, lecz mit czystości krwi i ziemi, który przewidywał Ukrainę tylko i wyłącznie dla Ukraińców. W swych pismach i odezwach szowiniści wprost mówili o fizycznej eksterminacji innych narodów na Ukrainie.

Swój udział w procederze siania zawiści i odrazy w stosunku do „innych” miała też cerkiew grekokatolicka i prawosławna. Można powiedzieć, że popi prowadzili akcję antychrześcijańską w sensie antyłacińskim, ponieważ w stosunku do Polaków mówili o „wyrywaniu kąkolu”, czyli chwasta z łana zbóż. Przed mordami, w cerkwiach powszechnie święcili noże i siekiery, wiedząc, że narzędzia posłużą do zabijania bliźnich. Z ich błogosławieństwem i przyzwoleniem zniszczono około 200 świątyń katolickich.

Pod przewodnictwem ukraińskich szowinistów i duchownych, bandy różnych frakcji tzw. „banderowców”, „bulbowców”, czy „melnykowców” spod znaku UPA i ukraińskie chłopstwo zwane „siekiernikami” (od broni, którą mordowali) pacyfikowały polskie wsie i puszczały je z dymem. Symbolem gehenny jest niedziela 11 lipca 1943 roku, kiedy zaatakowano 99 wsi. Dzień tygodnia nie był przypadkowy, ułatwił bowiem „robotę” Ukraińcom, którzy mordowali Polaków zgromadzonych w kościołach na mszach świętych, oczywiście nie oszczędzając także księży i zakonnic. Ludzi Kościoła zginęło około 200 osób, przy ogólnej liczbie pomordowanych Polaków dochodzącej według różnych ustaleń historycznych nawet do 200 tysięcy.

Mordercy byli gorsi od nazistów, z którymi zresztą chętnie współpracowali nie tylko w ramach SS Galizien. Przewidywali totalną i jak najszybszą eksterminację Polaków nie wyłączając dzieci, kobiet i starców. Formą ich obchodzenia się z ofiarami byli przerażeni nawet hitlerowcy, którzy nie mogli pojąć skąd bierze się taka wrogość i agresja. Historycy naliczyli około 300 metod tortur prowadzących do zabijania ofiar. Najokrutniejsze i najwymyślniejsze z nich to: przeżynanie piłą ciała na pół, rozpruwanie brzuchów ciężarnych kobiet, wyjmowanie płodów, wpychanie tam siana i zaszywanie, wydłubywanie oczu i obcinanie języka, palenie i zakopywanie żywcem, wbijanie gwoździ w głowę, nabijanie na pal, wbijanie dzieci na widły lub sztachety płotu i pisanie obok „polski orzeł”. Szowinistyczny szał powodował, że przestawały liczyć się dobrosąsiedzkie stosunki.  W rodzinach mieszanych mąż często mordował swoją polską żonę i dzieci, jeśli czuły się one Polakami. Zbrodniarze nakazywali też zabijać dzieciom swych rodziców. Po przejściu bandy wioska przestawała istnieć. Zostawały po niej tylko sady i ogrody okalające miejsca po dawnych chałupach, co także obecnie można jeszcze zobaczyć. Należy podkreślić, że z rąk UPA ginęli nie tylko Polacy, ale też Żydzi, Cyganie, Czesi, Ormianie, w ogóle przedstawiciele innych narodowości i wyznań. Zginęło także kilka tysięcy Ukraińców, którzy nie godzili się na barbarzyństwo swych rodaków i ratowali cużeńców. Poza Galicją Wschodnią i Wołyniem, czyli tam gdzie nie rozwinęła się ideologia szowinistyczna, mozaika narodów tak jak dawniej żyła w harmonii.

Współczesna Ukraina – zwłaszcza zachodnia – ma poważny problem ze swoją historią. Politycy i środowiska kulturotwórcze chcąc budować ukraińską tożsamość narodową nie odcinają się od zbrodniarzy spod znaku UPA–OUN, gdyż szowinistyczni teoretycy tworzyli zręby odrębności Ukrainy i równocześnie byli ojcami tamtejszych zrywów narodowych. Ukraińcy nie mogą pogodzić się z faktem popełnienia przez ich ojców i dziadków ludobójstwa na innych nacjach, z wyszczególnieniem Polaków. Z trudnością posługują się określeniem „czystki etniczne”, a najczęściej mówią o wojnie polsko–ukraińskiej. Ten ostatni termin zupełnie zmienia perspektywę myślenia o tamtych wydarzeniach, gdyż rozmywa i relatywizuje odpowiedzialność, sugeruje, że była to równorzędna walka a nie jednostronna rozprawa. Trzeba pamiętać, że Polacy podejmowali heroiczne próby obrony organizując oddziały samoobrony. Ich istnienie było spowodowane tylko i wyłącznie dążeniem do ocalenia życia jak największej liczby niewinnych i bezbronnych ludzi. Organizowano także akcje odwetowe, jednak podczas nich likwidowano jedynie wrogów w postaci dorosłych mężczyzn, zaś dzieci, kobiety i starców pozostawiano w spokoju.

My, polscy nacjonaliści musimy nie tylko dążyć do tego, aby prawda o tych zbrodniach wreszcie nie była poddawana tabu ze względu na polityczną poprawność i dyplomatyczną dbałość o nienaganne kontakty z państwem ukraińskim, które „może się obrazić”. A prawda jest taka, że nie naród ukraiński jest winny zbrodni ludobójstwa, lecz bandyci z OUN-UPA, którzy otumanili niewielką część swego ludu. Musimy przypominać o tych tragicznych wydarzeniach nie tylko dlatego, że pamięć ofiarom się zwyczajnie należy, a katów trzeba wskazać i napiętnować. Nacjonaliści muszą podkreślać, że przyczyną Rzezi Wołyńskiej była skrajna i zła odmiana nacjonalizmu zwana szowinizmem.

Nacjonalista nie może akceptować takiej postawy. Kultura jest wartością, która odróżnia ludzi. Tak jak rasa, kultura tworzy się niekiedy przez tysiące lat. Obecnie na skutek procesów globalizacyjnych, co kilka godzin znika jakaś kultura wraz ze śmiercią jej ostatniego przedstawiciela. Naszym obowiązkiem jest dbać o zachowanie kultur takimi jakimi one są, bez wartościowania na lepszą i gorszą, gdyż każda z nich jest wartościowa przez swoją inność i oryginalność (oczywiście ten postulat jest możliwy do zrealizowania pod warunkiem, że dana kultura nam nie zagraża, tak jak obecnie dzieje się to w przypadku islamistów panoszących się w Europie). Poza tym, szowinizm niszczy możliwość współpracy między bratnimi narodami w wojnie z potężnym wrogiem w postaci liberalizmu, globalizmu, neomarksizmu kulturowego i lewactwa. Ponadto jest zrozumiałym, że utrwalenie się w mentalności i kulturze potocznej zbitki słownej obwiniającej za zbrodnie na Kresach „nacjonalistów ukraińskich”, a nie „szowinistów ukraińskich” nie służy naszej Sprawie. Język i kultura są tworami żywymi, podatnymi na zmiany, więc naszym obowiązkiem jest zadbać, by wyrugować ze świadomości skojarzenie nacjonalizmu ze złem, z negatywnymi zjawiskami. Zatem nie tylko w przypadku Rzezi wołyńskiej, ale także w innych analogicznych sytuacjach należy starać się używać określenia „szowinizm”. Zatem pamiętajmy: NACJONALIZM  – TAK, SZOWINIZM – NIE!

M.