Facebook dysponuje bardzo szerokim polem do popisu dla ludzi, którzy lubią pouzewnętrzniać się ze swoim życiem prywatnym. Na portalu można zamieścić nie tylko zdjęcia, informacje o hobby czy ukończonych szkołach, ale także o miejscu pracy, współpracownikach, preferencjach seksualnych, czy wręcz w osobnej rubryczce zamieścić link do profilu osoby, z którą pozostaje się w związku. Istny raj nie tylko dla mentalnych ekshibicjonistów, ale również dla wszystkich tych, którzy chcą wykorzystać cudze dane osobowe do różnych celów. Wśród takich są rzecz jasna służby specjalne, skarbówka, oponenci polityczni, czy po prostu tacy, którym nadepnęło się na odcisk, szukający odwetu.
Niewinna zabawa w wymianę komentarzy i fotek oraz dodawanie do znajomych (od dłuższego czasu przez sceptyków nazywane „zbieraniem Pokemonów”) może dla delikwenta przerodzić się w przykre konsekwencje zbyt pohopnego wyjawiania całemu internetowi szczegółów ze swojego życia prywatnego czy zawodowego. Assange niewinne dodawanie osób do listy znajomych nazywa wręcz wyręczaniem wywiadu w budowaniu baz relacji osobowych. Podobną rolę, chociaż nie do tego stopnia, pełnią według niego inni giganci internetu tacy jak Yahoo czy Google, jednak odżegnuje się on od skrajnie spiskowych teorii, jakoby Facebook miał być w całości inicjatywą służb.
Mimo tego, Assange twierdzi, że niektóre serwisy społecznościowe mają specjalne interfejsy skonstruowane z myślą o specsłużbach, dla łatwiejszego dostępu do danych osobowych zarejestrowanych użytkowników. Facebook zareagował na tę wypowiedź oświadczeniem, że żaden taki interfejs nie funkcjonuje, a każdy, kto chce uzyskać dostęp do danych osobowych zebranych przez portal, musi wypełnić „stosowny formularz”, a także, iż nie ulega naciskom i funkcjonuje zgodnie z prawem. Niezależnie od domysłów Assange’a i oświadczeń/tłumaczeń Facebook’a, faktem jest, że organy ścigania mają w określonych przypadkach niemal nieograniczony, zagwarantowany właśnie procedurami prawnymi, dostęp do danych osobowych zgromadzonych w bazie tego portalu społecznościowego.
Tak więc nieważne, czy zadarliśmy z Kryśką z sąsiedniego departamentu, sąsiadem, skarbówką, czy jesteśmy wrogiem numer jeden dla rządu i służb, odpowiedź na pytanie „czy warto wymieniać się fociami i zostawiać sweet komcie” zdaje się być tylko jedna.
na podstawie/cytat za: di.com.pl
Zobacz również:
– Pracownica Facebook’a: każda aktywność użytkowników trafia do specjalnej bazy danych