Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna jest wdzięcznym tematem wszelkiego rodzaju fake newsów i innych niestworzonych historii. Trudno się temu poniekąd dziwić, bo sensacja najlepiej się sprzedaje. Na całe szczęście na rynku pojawiają się również wartościowe publikacje, które w miarę możliwości przybliżają czytelnikom sytuację panującą w Korei Północnej.

W chwili obecnej mamy do czynienia z najlepszym przykładem poszukiwania taniej sensacji na Półwyspie Koreańskim. Amerykańska stacja CNN w sezonie ogórkowym spowodowanym pandemią koronawirusa postanowiła więc zasugerować, że z Kim Dzong Unem dzieje się coś niepokojącego. Od paru dni północnokoreański przywódca nie pokazywał się publicznie, dzięki czemu można było wysnuć tezę o jego problemach ze zdrowiem. Dosyć szybko niektóre media zdecydowały się na jego uśmiercenie. Na nic zdają się informacje podawane przez wywiad sąsiedniej Republiki Korei. Nikogo nie obchodzi specjalnie, że południowokoreańskie służby nie obserwują żadnych nerwowych ruchów za swoją północną granicą, a ich zdaniem ze zdrowiem Kima także nie dzieje się nic niepokojącego.

Zapewne za parę dni okaże się, że całe zamieszanie było jak zwykle bezsensowne. Kilka groszy na clickbaicie zarobiły niektóre portale, a o swoim istnieniu przypomniało paru speców od północnokoreańskiej polityki. Sama informacja o śmierci Kima była zaś warta dokładnie tyle, ile doniesienia o obowiązku noszenia przez mężczyzn fryzury charakterystycznej dla tego polityka, czy też o zjedzeniu jego wujka przez stado wygłodniałych psów.

Na całe szczęście Anna Fifield w swojej książce „Wielki Następca” nie zajmuje się tanią sensacją. Co prawda nawiązuje ona do wspomnianych wyżej historii, ale tylko w celu pokazania, jak niewiele prawdziwych informacji o Korei Północnej funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Oczywiście także ona sama musi w dużej mierze polegać na różnego rodzaju mniej lub bardziej wiarygodnych doniesieniach, ale i tak w porównaniu do wielu „specjalistów” od KRLD przynajmniej tam pojechała. I to kilkukrotnie.

Dzięki temu może chociażby ocenić zmiany zachodzące w Korei Północnej. Autorka „Wielkiego następcy” nie ukrywa, że są one całkiem duże. W przestrzeni publicznej pokutuje bowiem stereotyp „najbardziej zamkniętego państwa na świecie” (ciekawe co na ten temat mogą powiedzieć specjaliści od Turkmenistanu czy Arabii Saudyjskiej), w którym panuje klęska głodu, a ludzie wyglądają na nędzarzy. Tymczasem w ciągu ostatnich kilkunastu lat widoczne są szybkie zmiany w życiu północnokoreańskich obywateli. Rząd albo zezwolił na rynkową wymianę towarów, albo też przymyka oko na nielegalny z jego punktu widzenia handel na granicy z sąsiednią Chińską Republiką Ludową. Dzięki temu głód w KRLD jest już tylko tragicznym wspomnieniem z końca ubiegłego wieku, z kolei w największych północnokoreańskich miastach zaczęła tworzyć się klasa średnia.

Trudno zasadniczo dziwić się reformom. Po pierwsze, Kim Dzong Un nie naśladuje swojego niekompetentnego ojca, lecz stara się nawiązać do wspominanej z sentymentem spuścizny zmarłego w 1994 roku dziadka, Kim Ir Sena. Po drugie, obecny przywódca Korei Południowej kształcił się w Szwajcarii, a dzięki podróżom po Europie mógł zobaczyć inne życie niż jego poprzednicy znający świat najwyżej z perspektywy Związku Radzieckiego czy Chin. Po trzecie wreszcie, zdaje on sobie doskonale sprawę z potrzeby poprawy bytu narodu w celu utrzymania władzy przez wiele następnych lat.

Trzeba bowiem pamiętać, że Kim ma dopiero 34 lata, natomiast przywództwo nad KRLD objął niecałe dziewięć lat temu. Z powodu tak młodego wieku musiał znaleźć sposób, aby zyskać autorytet w społeczeństwie przesiąkniętym nie tyle marksistowskim, co konfucjańskim modelem kulturowym. Jego podstawą jest szacunek wobec osób starszych, gdy tymczasem podczas obejmowania przez niego władzy większość wierchuszki rządzącej Partii Pracy Korei stanowiły osoby starsze od niego nawet o kilkadziesiąt lat. W tej sytuacji Kim musi więc zyskiwać popularność, używając publicystycznej terminologii, millenialsów.

Fifield kreśli więc portret północnokoreańskiego przywódcy na tle północnokoreańskiej historii, a wręcz przede wszystkim uwarunkowań polityczno-kulturowych tego tajemniczego państwa. Wątki sensacyjne oczywiście się pojawiają, ale tylko w przypadkach pokroju akcji północnokoreańskich służb wobec Kim Dzong Nama, czyli brata północnokoreańskiego przywódcy. Nie mogło też zabraknąć historii z udziałem byłego koszykarza Dennisa Rodmana, który co ciekawe przez pewien czas był jedyną osobą na świecie, która… miała okazję poznać zarówno Kima, jak i amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa.

„Wielki następca” jest więc niezwykle ciekawą historią młodego przywódcy, wciąż uczącego się zarządzania państwem cieszącym się na świecie jak najgorszą opinią. Czy Korea Północna rzeczywiście słusznie jest przedstawiana jedynie w najgorszym świetle? To już w swoim własnym zakresie rozstrzygną czytelnicy.

M.